Nowy numer 38/2023 Archiwum

Święci z komiksu

O ojcu Maksymilianie, który do obozu poszedł już święty, rysunkach, które zachęcają do refleksji, i historiach świętych na 46 planszach mówi ks. dr Piotr Kaczmarek, wicerektor Wyższego Seminarium Duchownego w Łowiczu.

Agnieszka Napiórkowska: Nie wszyscy wiedzą, że poza pracą, służbą w seminarium, a także sympatią do filozofii ma Ksiądz jeszcze jedną pasję, której oddaje się od dziecka. Jest nią... rysowanie komiksów. Do tej pory drukiem ukazało się 6 pozycji książkowych Księdza autorstwa. Większość poświęcona świętym. Skąd u Księdza taka pasja i jakie były jej początki?

Ks. dr Piotr Kaczmarek: Często święci są takimi świętymi z obrazka. Coś o nich wiemy, ale najczęściej nie za dużo. Jeśli chcemy zrobić jakąś opowieść o konkretnej osobie, trzeba o niej coś wiedzieć. Komiks powinien zawierać zasadniczo 46 plansz. Z tego łatwo wywnioskować, że musi tam być trochę akcji. Pisząc scenariusz, trzeba wybrać przynajmniej kilka wątków z życia tej osoby, jakieś ważne zwroty akcji. Dla mnie tworzenie komiksów o świętych było poznawaniem tych osób. Nie było tak, że wcześniej bardzo dużo wiedziałem np. o św. Maksymilianie i dlatego chciałem zrobić o nim opowieść. Oczywiście, była u mnie jakaś fascynacja tym człowiekiem, bo był bardzo znany, ale dopiero tworząc tę historię, o bardzo wielu rzeczach się dowiedziałem. Przygotowywanie komiksu jest zawsze okazją do tego, by nie tylko poznać życiorys bohatera, ale też uchwycić myśl przewodnią.

Od jak dawna Ksiądz się tym zajmuje?

Pierwszy komiks narysowałem, mając 9 lat. Mam go u siebie. Niektóre ręce moich bohaterów wyrastają w nim zza pleców. No ale jak się jest malcem, to inna jest perspektywa. (śmiech) A i pisać, i rysować za bardzo się nie umie. W sumie mam narysowanych ponad 2000 stron. Różnych rzeczy. Chciałbym podkreślić, że moim głównym powołaniem jest kapłaństwo, rysowanie jest zawsze przy okazji albo w służbie czemuś. Gdyby to był mój zawód, musiałbym się tym zajmować codziennie i zabiegać o to, by to sprzedawać i z tego żyć. A tak jest to forma pomocnicza głoszenia Ewangelii.

Ile czasu zajmuje Księdzu narysowanie i napisanie komiksu i w jaki sposób on powstaje?

Generalnie tworzę komiks około roku. Dłużej, gdy jest jeszcze większa skala. Z komiksu na komiks jakość druku jest coraz lepsza. Najpierw rysowałem w skali 1:1, potem 1:2, a nawet 1:4. Czyli dwa lub cztery razy większe niż w oryginale. Praca ta jest bardzo przyjemna. Najtrudniej jest zacząć. (śmiech) Ale jak się widzi, że jest już końcówka, to idzie jak burza. Wtedy człowiek doświadcza wielkiej radości. Przygotowując kolejne sceny, używam różnych technik. Najpierw szkicuję ołówkiem, potem rysuję stalówką maczaną w tuszu, a na koniec nakładam kolory, głównie farbami. Kiedyś rysownik rysował komiks na czarno. Oddawał go do wydawnictwa, oni przygotowywali blaudruki, czyli drukowali jego rysunek na jasnoniebiesko. On to potem kolorował i na to nadrukowywano czarny kolor. Wówczas rysunek miał bardzo żywe i intensywne kolory. Ja oddaję rysunki już gotowe. Zanim oddam gotowca, czyszczę go i wstawiam tekst. A okładkę najpierw maluję na płótnie.

Zatrzymajmy się chwilę przy św. o. Maksymilianie Kolbem. Księdza komiks ukazał się w 75. rocznicę jego śmierci. Czy może Ksiądz powiedzieć, jaki był zamysł tej pracy, na co Ksiądz chciał zwrócić uwagę czytelnikom?

Większość z nas zna św. Maksymiliana głównie z wątku obozowego, kiedy oddał życie za Franciszka Gajowniczka. Był to rzeczywiście moment niezwykłego heroizmu. Dla wielu osób to właściwie cała historia ojca Maksymiliana. Ja chciałem pokazać coś więcej. Komiks rzeczywiście zaczyna się od tego wątku. Od obozu, apelu, rozpaczy Gajowniczka i decyzji o. Maksymiliana, by za niego oddać życie. Narracja jest taka, że o tej scenie w moim komiksie rozmawiają dwaj współcześni bracia w Niepokalanowie. Jeden z nich mówi, że Maksymilian wskoczył do nieba tak na skróty, bo wybrał odpowiednią chwilę, zdecydował się z pomocą łaski na heroizm i wygrał świętość. Podczas rozmowy do braci podchodzi jeden ze starszych zakonników, który stwierdza, że oni nie za wiele z tego, kim był i jak żył św. Maksymilian, rozumieją. Przekonuje ich, że aby zrozumieć, co dokonało się w Auschwitz, trzeba poznać całe życie o. Maksymiliana. I zaczyna im opowiadać jego życie. Swoją opowieść kończy konkluzją, że Maksymilian do obozu poszedł już święty. To, co się tam stało, było konsekwencją życia. On nie potrzebował tego wydarzenia, żeby być świętym. Przez dzieła, które podjął, przez to, co się w nim dokonało, był święty. To jest główna myśl komiksu. Zresztą w procesie beatyfikacyjnym o. Kolbe był z tytułu wyznawcy, a nie męczennika. On zdobył kilka limitów na świętość. Z tego tytułu i jeszcze kilku innych. Jeśli chodzi o komiks, to nie mam poczucia, że jest to jedyna lektura dla kogoś, kto chciałby poznać św. Maksymiliana. To jest coś w rodzaju preludium. Jeśli ktoś po nim sięgnie po jakąś biografię albo zacznie przyjaźnić się z tym świętym, to będzie sukces. O to bowiem chodzi.

Proszę opowiedzieć, jak ten komiks powstawał. Skąd czerpał Ksiądz wiedzę i inspiracje?

Malując go, korzystałem z albumu o św. Maksymilianie. Część rysunków jest z tych zdjęć. Czasem zmieniałem tylko ułożenie rąk, pozycję, rysując scenę, którą znamy z fotografii. Jeśli ktoś zna te zdjęcia, rozpozna je od razu. Chcąc zrobić komiks historyczny, ważne jest, by nie popełniać błędów rzeczowych. Wierne odwzorowanie ma wielkie znaczenie. Robiąc np. komiks o średniowieczu, muszę zadbać o szczegóły. Ważne jest, by koń miał odpowiednią uprząż, a rycerz właściwe buty, strój z epoki. By nie popełnić błędów, trzeba sięgnąć do zdjęć, do opracowań. Dobrodziejstwem jest dziś internet. By narysować np. katedrę w Turynie, nie muszę tam jechać. Wystarczy wrzucić hasło i odpowiednie zdjęcie wyskoczy. Podziwiam rysowników, którzy kiedyś nie mieli internetu i byli bardzo precyzyjni w detalach. Dziś jest dużo łatwej. I choć zabiera to zawsze sporo czasu, dla mnie jest to sposób na relaks, odpoczynek. Rysując komiks, wchodzę w jego świat. Znajduję się w nim.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast