Prawie 70 osób przybyło do Walewic na spotkanie z Anną Marią Anders. Choć pełni ona funkcję senatora RP i ministra w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, tym razem przyjechała jako autorka książki.
I to właśnie o przyczynach wydania publikacji noszącej tytuł "Córka generała i piosenkarki", o swoim domu rodzinnym, życiu na emigracji w Londynie i współczesnej swej działalności, podejmowanej jako kontynuacja myśli generała Władysława Andersa, opowiadała zebranej publiczności.
Spotkanie odbyło się 19 listopada w zabytkowym pałacu w Walewicach. - To idealne miejsce na rozmowy o historii - mówiła na początku swego wystąpienia. Zapowiedziała także, że wróci tutaj, o innej porze roku, by móc w pełni poznać walory tego miejsca.
Podczas wielu spotkań w kraju i za granicą pytano: "Jaki był jej ojciec w domu?".
- Nie wiedziałam, że to takie ważne, czy nosił kapcie - żartowała autorka, ale te i inne pytania oraz wiele nieprawdziwych informacji publikowanych na temat jej rodziny, skłoniły ją do napisania książki.
Gen. Anders na polu walki siał postrach wśród swoich wrogów. Jako mąż i ojciec był bardzo łagodny i rozpieszczał swą najmłodszą córkę.
Mawiał, że „jest jego ostatnią i największą miłością życia". Może dlatego, kiedy wychodził z jej mamą na bal, Anna była o nią szalenie zazdrosna?
Wśród obecnych na sali nie zabrakło przedstawicieli rodzin łowickich repatriantów, których los jest szczególnie bliski Annie Marii Anders, a także potomków żołnierzy walczących u boku jej ojca, gen. Andersa.
Po autograf ustawiła się spora kolejka chętnych
Archiwum Stadniny Koni w Walewicach