We wtorek 3 stycznia na cmentarzu Powązkowskim pochowano ks. prał. Jana Zygmunta Szymborskiego.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęła Msza św. w kościele parafialnym pw. Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. Mszy św. przewodniczył kard. Kazimierz Nycz, z którym modliło się wielu kapłanów.
Ks. Szymborski urodził się 13 sierpnia 1922 r. w Ustanowie k. Zalesia Górnego. Święcenia zakonne przyjął w grudniu 1950 r. z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego. Pierwszą parafią, na którą został skierowany jako wikariusz, był Kocierzew. Kolejnymi: Grójec, Grodzisk Mazowiecki i w parafia św. Barbary w Warszawie. Następnie pracował w Wydziale Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. 9 stycznia 1971 roku został proboszczem parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. Na własną prośbę zrezygnował z tej funkcji w 1985 r.
Ks. Szymborski pełnił także funkcję kapelana sióstr niepokalanek. Od kwietnia 1999 r. był egzorcystą archidiecezji warszawskiej. Z jego posługi przez lata korzystali nie tylko wierni z diecezji warszawskiej, ale także łowickiej.
W ostatniej drodze kapłanowi towarzyszyła rzesza wiernych. Przy trumnie zmarłego wiele ciepłych słów wypowiadali nie tylko kapłani, ale i świeccy. - Siła jego posługi polegała na tym, że nie chciał siebie stawiać w centrum: umiał się wycofać, uśmiechnąć i pokazać moc samego Chrystusa. Gdy brakowało mu już sił, zachował pogodę i pokój ducha, prawdziwą radość wiary w Ewangelię. Nie pamiętam, by kiedykolwiek mówił coś złego o drugim człowieku. Starał się zawsze wydobyć coś dobrego, coś, co daje nadzieję - mówił w homilii pogrzebowej o zmarłym ks. dr Jan Konarski.
- Zanim ks. Jan został egzorcystą, przez kilka lat był moim spowiednikiem. Przy nim przeżywałam swoje nawrócenie, a potem rozeznawanie powołania. W jego spojrzeniu i słowach czułam czułość Boga. Zawsze trafiał w punkt. Czasem jednym zdaniem potrafił dokonywać rewolucji, zmienić punkt widzenia, zapalić do walki o świętość - wspominała ze wzruszeniem swojego spowiednika Agnieszka Sokołowska.