Gdy na zewnątrz panuje mróz, pada śnieg i większość dorosłych narzeka na pogodę, Artur Dworniak podwija rękawy i bierze się do dzieła. Właściwie do arcydzieł, które zdobią plac przy szpitalu w Żyrardowie.
Od blisko 25 lat pan Artur związany jest z Centrum Zdrowia Mazowsza Zachodniego w Żyrardowie. Wcześniej pracował na izbie przyjęć, a od 3 lat pełni funkcję portiera. Choć w ciągu dnia nie może narzekać na brak pracy, nocami też nie odpoczywa. To właśnie w trakcie nocnych dyżurów powstają śniegowe rzeźby. W tym miesiącu miejsce na ławce przy budynku portierni zajmują chłopiec i dziewczynka wraz ze swoim pieskiem, a pełnowymiarowa syrenka zdobi skwer tuż przy wjeździe do szpitala.
- Pracownicy szpitala z uśmiechem patrzą na moje rzeźby. Na ławce nikomu nie przeszkadzają, ale z syrenką trochę ryzykowałem, rzuca się w oczy. Pierwsze rzeźby ( 3 bałwanki) zdobiły… maskę samochodu jednej z lekarek, ale z czasem powierzchnia okazała się za mała, a poza tym przed jazdą rzeźba musiała zniknąć - mówi pan Artur.
Niezwykle skromny artysta tworzy głownie rzeźby ludzi i zwierząt. Choć zdarzają się „specjalne zamówienia” jak np. syrena, o którą poprosiła pani doktor.
Pan Artur jest niczym Leonardo da Vinci. Nie tylko tworzy lodowe rzeźby, ale także rysuje różnymi technikami, tworzy komiksy, pisze wiersze, a jego pasją jest astronomia i fizyka kwantowa. Choć z wykształcenia jest elektromechanikiem, duszę ma w pełni artystyczną. Sam przyznaje z uśmiechem, że żeby coś stworzyć musi mieć wenę – taki przywilej artysty. Wszystkiego w zakresie sztuk plastycznych uczył się sam. Pierwszym i najbardziej zachęcającym do pracy źródłem wiedzy o rysunku był program „Piórkiem i węglem” prowadzony prze prof. Wiktora Zina. Dzięki niemu zaczął interesować się i próbować sił w rysunku.
Na swoim koncie ma mnóstwo prac wykonanych różnymi technikami, głównie o kobiecej tematyce, ale także kilka projektów tatuażu, komiksy i lodowe rzeźby. Przy szpitalu w ubiegłych latach siedziała kobieta z książką, na ławce spała śniegowa księżniczka, która nie doczekała pocałunku księcia z powodu ocieplenia klimatu.
- Właśnie to lubię w moich pracach, że same po sobie sprzątają. Poza tym zawsze wiem, że jak coś mi nie wyjdzie wystarczy trochę mocniej je potraktować i znikają. Oczywiście, dopóki się da to trochę je ratuje. Nieraz już przeprowadzałem operację skomplikowanego złamania ręki, zmniejszenia biustu czy wzmocnienia głowy - żartuje pan Artur, który sypie dowcipami jak z rękawa.
Arcydzieła codziennie zwracają uwagę osób odwiedzających bliskich w szpitalu, pracowników, przechodniów, którzy chętnie przystają na pogawędkę z panem Arturem i „selfie” z rzeźbami.