Dokąd weźmie Jezus ciebie i mnie w ten Wielki Post? Dokąd ciebie i mnie zabierze? W jakie miejsca nas zaprowadzi? To już zależy od Niego. Dokądkolwiek jednak będzie chciał nas zabrać, dajmy się Mu poprowadzić, bo miejsca wyznaczone przez Niego samego i naznaczone Jego obecnością stają się zawsze - wcześniej lub później - miejscami cudownej przemiany.
Ewangelia wg św. Mateusza (Mt 17,1-9).
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”. Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie, nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”.
W czasie przeżywanego właśnie przez nas Wielkiego Postu Pan Jezus bierze nas – swoich uczniów – ze sobą i prowadzi kolejnymi stacjami swej krzyżowej drogi ku wzgórzu Golgoty. Golgota wcale nie jest wzniesieniem ze wszystkich najwyższym, ale to jeszcze nie oznacza, że jest wzniesieniem łatwym do zdobycia. Dla wielu osób Golgota wciąż pozostaje takim wzniesieniem, które chcieliby ominąć, i to najlepiej szerokim łukiem. Dla wielu osób Golgota nadal pozostaje wzniesieniem najtrudniejszym – najtrudniejszym nie tyle do zdobycia, co najtrudniejszym do zrozumienia i zaakceptowania.
Co innego wzniesienie, o którym mowa w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. To nic, że góra Tabor jest o wiele wyższa i że jako wzgórze wolno stojące dosłownie „góruje” nad Doliną Jezreel (prawie
Myślę, że warto w wielkopostnym podążaniu przez Tabor ku Golgocie wrócić do filmu „Pasja” Mela Gibsona – warto nie tylko ze względu na bardzo realistyczne ukazanie przez reżysera rzeczywistości męki i śmierci Jezusa Chrystusa, ale także przez wzgląd na piękne i przejmujące sceny, w których przedstawiana jest wierna postawa Maryi. Osobiście mam w tym momencie przed oczami scenę mającą miejsce niedługo po ubiczowaniu Jej Syna, w której ta bolejąca Matka, której duszę już zaczął przeszywać miecz boleści (por. Łk 2,35), zbliża się ze łzami w oczach do miejsca niedawnej kaźni, gdzie wprawdzie nie ma już Jezusa, ale pozostawione przez Niego ślady są jeszcze bardzo świeże. A zbliża się po to, by w przyniesioną ze sobą chustę zebrać z posadzki dziedzińca znajdującą się na niej drogocenną krew Jezusa. Widać, że Maryja cierpi. Widać, że serce Jej pełne jest boleści. Ale oprócz cierpienia i bólu widać, że Maryja kocha. Zbiera więc niewinnie przelaną krew Baranka bez skazy, czyniąc to w milczeniu, z namaszczeniem, z miłością, z oddaniem.
O, Maryjo, jak dobrze, że tam byłaś! Dobrze, że byłaś ze swym Synem, a naszym Panem Jezusem Chrystusem, w czasie Jego męki! Dobrze, że z Nim byłaś nie tylko przy IV stacji drogi krzyżowej, ale i przy innych. Dobrze, że z Nim byłaś u stóp krzyża. Nie było Ci wtedy łatwo... To nie było miłe miejsce... To nie był czas wesela... Na Golgocie z pewnością nie było Ci – po ludzku rzecz biorąc – dobrze, a jednak... dobrze, że tam byłaś! Tak, Ty wiedziałaś, że Twoje miejsce jest właśnie tam! Właśnie przy Nim! Właśnie przy Synu!
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką osobno (Mt 17,1). Dokąd weźmie Jezus ciebie i mnie w ten Wielki Post? Dokąd ciebie i mnie zabierze? W jakie miejsca nas zaprowadzi? To już zależy od Niego. Dokądkolwiek jednak będzie chciał nas zabrać, dajmy się Mu poprowadzić, bo miejsca wyznaczone przez Niego samego i naznaczone Jego obecnością stają się zawsze – wcześniej lub później – miejscami cudownej przemiany. Gdy zaś dzięki Jezusowi staniemy się świadkami i uczestnikami Jego cudownej przemiany, będziemy już bliscy tego, by słowa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy!” (Mt 17,4) powtarzać w Jego obecności nie raz, nie dwa, nawet nie wielokrotnie, ale bez końca, bo przez całą wieczność.