Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Bez ciebie nie idę

– Męczę się, gdy stoję w miejscu, nic nie robię, a tu wędruję, podziwiam świat, pogłębiam swoje relacje z Panem Bogiem, a do tego obok mam ludzi, którzy są jak rodzina – mówi Ewa Pawłowska.

Z Góry Kalwarii 7 lipca wyruszyła XXXVII Mariańska Pielgrzymka Piesza. Około 60 osób podjęło trud wędrowania do tronu Matki Bożej Licheńskiej. Do pokonania mieli prawie 270 km. Do celu doszli po 9 dniach. Połowa trasy prowadziła przez diecezję łowicką. Z wielką radością przyjmowani byli m.in. w Międzyborowie, Puszczy Mariańskiej, Bartnikach, Bełchowie, Łyszkowicach, Domaniewicach, Chruślinie, Sobocie, Orłowie, Łękach Kościelnych, Strzegocinie, Rdutowie i Dzierzbicach. W każdym z tych miejsc pątnicy mają już znajomych i przyjaciół, którzy z utęsknieniem czekają na ich przybycie.

Choroba pielgrzymkowa

W parafii Przemienienia Pańskiego w Międzyborowie już na kilka godzin przed przyjściem pielgrzymów przygotowywane są stoły, ławki, miejsca, by każdy mógł odpocząć. – Czasem mamy wrażenie, że co roku idzie nas mniej, ale to po prostu w Międzyborowie przybywa jedzenia – śmieje się Łukasz Luśnia, porządkowy. W Puszczy Mariańskiej na pątników każdego roku czekają atrakcje. Podczas tegorocznego noclegu grupa jeszcze mocniej integrowała się podczas ogniska. Mimo że w większości znają się z imienia, takie spotkania służą temu, by podzielić się refleksjami, wrażeniami, doświadczeniami i razem przeżywać czas duchowych rekolekcji w drodze. To rodzinna atmosfera sprawia, że co roku znów spotykają się na szlaku. – Szukałam czegoś, co pomoże mi przemyśleć wiele spraw, jednocześnie dając możliwość aktywnego spędzenia czasu. Wtedy koleżanka wskazała mi tę pielgrzymkę. To najlepsza opcja, jaką mogłam wybrać na wakacje. Męczę się, gdy stoję w miejscu, nic nie robię, a tu wędruję, podziwiam świat, pogłębiam swoje relacje z Panem Bogiem, a do tego obok mam ludzi, którzy są jak rodzina – mówi Ewa Pawłowska. – Tutaj wszyscy się znamy, traktujemy się jak rodzina. Każdy jest inny, a tworzymy coś wspaniałego. Jedni idą po raz pierwszy, inni pielgrzymują od lat, to jest taka „choroba pielgrzymkowa”. Co roku słyszę od kilku, kilkunastu osób, że w przyszłym roku już nie idą, nie dadzą rady, a później pierwsi wpisują się na listę i wzajemnie się motywują: „Bez ciebie nie idę!” – dodaje ks. Jacek Rygielski MIC, przewodnik pielgrzymki.

Za siebie nawzajem

Pątnicy zgodnie przyznają, że cieszą się, iż idą przez diecezję łowicką. Otrzymują tu wiele dobroci, ale też nie zostają dłużni. – Zabieramy wszystkie intencje ludzi, którzy dzielą się z nami tym, co mają. My sami mamy wiele różnych intencji, ale każda jest tak samo ważna. Dla tych, którzy nas podejmują na posiłkach, noclegach, to ma ogromne znaczenie, że ktoś docenia ich trud, pomoc i zabiera w drogę choć trochę ich ciężaru – wyjaśnia ks. Rygielski. Wśród pielgrzymów idzie również 14-letni Jacek Smolarek, który w tym roku był już na honorackiej pielgrzymce z Zakroczymia do Nowego Miasta nad Pilicą. – Ofiaruję swój trud w intencji mojego brata, który ma autyzm. Każdą pielgrzymkę idę za niego. To mnie motywuje, tak jak i tata, który idzie ze mną – mówi Jacek. Pątnicy codziennie podczas drogi realizują program duchowy, który ma pogłębiać ich relacje z Bogiem i przybliżać do tronu Matki, mimo życiowych trudności. – W tym roku doświadczyliśmy straty dziecka, ale nadal idziemy i głosimy, że Bóg jest dobry, miłosierny i ma dla nas lepszy plan. Przez to nasze doświadczenie On chce się nami posłużyć, byśmy świadczyli, mimo wszystko, o Jego potędze – mówi Joanna Wyszyńska, która na jednej z pielgrzymek do Matki Bożej Licheńskiej wzięła ślub. – Maryja jest obecna cały czas w naszym życiu, dodaje nam sił, dlatego idziemy, by umocnić się, prosić o większe łaski – dopowiada.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy