O właściwej postawie świadków Boga pisze dziś do nas św. Paweł, wskazując na swoją skromność w posłudze, aby nikomu nie być ciężarem. Nie chodzi tu tylko o obciążenie materialne, ale także o pewien "nadbagaż duchowy", z powodu którego wiernym trudno byłoby dostrzec obecność i działanie samego Boga.
Ewangelia wg św. Mateusza (Mt 23,1-12)
Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.
Ktoś postawił w pokoju w kryształowym wazonie piękny bukiet. Wszyscy wchodzący zachwycali się pięknem kształtów, barw i bogactwem zapachów różnorodnych kwiatów tego wspaniałego bukietu. Niektórzy, troszkę bardziej spostrzegawczy, zauważali też po dłuższej chwili, jakby przy okazji, piękny kryształowy wazon. Nikt jednak nie zwrócił uwagi, że cała ta wspaniała kompozycja nie mogłaby być podziwiana, gdyby nie czysta, przeźroczysta, wręcz niewidzialna woda w wazonie. Bez niej kwiaty szybko by zwiędły, a sam kryształowy wazon nie znalazłby swojego właściwego przeznaczenia i nie spełnił swojej istotnej roli.
Taką właśnie rolę, przeźroczystej, wręcz niewidzialnej wody, która daje życie, powinni spełniać ci, którzy mają być świadkami Boga. Nie tyle skupiać uwagę na sobie i podkreślać swoje znaczenie, lecz służyć sobą, by objawiły się dobro, piękno i mądrość samego Boga.
Wciąż jesteśmy jednak kuszeni zdradliwym podszeptem szatana, którym zwiódł on pierwszych rodziców: "Wy sami będziecie jak Bóg". Wciąż nam się wydaje, że wyłącznie naszą zasługą, i przez to jakby naszą własnością, są przymioty piękna, dobra, mądrości i miłości, które rzeczywiście stanowią o naszej wartości, ale przecież nie pochodzą od nas, lecz są darem Boga.
Dlatego też, z powodu tak zwanej miłości własnej, czyli pychy, rola świadków jest dla nas niezmiernie trudna. Trudno jest nam bowiem odstąpić zaszczytu i pochwały komuś innemu. Jesteśmy głodni akceptacji, uznania i miłości. Jesteśmy spragnieni satysfakcji. Dlatego wolelibyśmy zatrzymać uwagę na sobie i przez to doznać jakiegoś szczególnego wyróżnienia, które dałoby nam pociechę i poczucie wartości. Lecz jaką możemy być wartością wobec samego Boga?
Dlatego pycha jest grzechem i wobec Boga, i wobec bliźnich. Wobec Boga jest świętokradztwem, gdyż polega na przywłaszczeniu sobie chwały należnej tylko Jemu samemu. Natomiast wobec bliźnich pycha jest jak drogowskaz wskazujący mylną, fałszywą drogę. Jesteśmy bowiem stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. To podstawowy azymut naszego życia. Mamy zakodowany w sobie obraz Boga, jego dobra, piękna i mądrości i idąc przez życie, mamy osiągnąć podobieństwo do Niego, stając się jak On dobrzy, piękni i mądrzy. Ktoś, kto zamiast Boga wskazuje na siebie, prowadzi innych nie do pełni życia, lecz w ślepą uliczkę swojej słabości i ograniczoności.
Szczególną odpowiedzialność w tym względzie ponoszą "urzędowi świadkowie Boga". Powołani i wybrani, by być Jego świadkami, w żaden sposób nie powinni zasłaniać tej doskonałości, której mają służyć. Stąd w dzisiejszej liturgii słowa tak mocne upomnienia wobec uczonych w piśmie, faryzeuszów i kapłanów. Ta szczególna odpowiedzialność wymaga też szczególnej troski zarówno ze strony powołanych do tej szczególnej służby, jak i ze strony wiernych zgromadzonych wokół swoich przewodników.
O właściwej postawie świadków Boga pisze dziś do nas św. Paweł, wskazując na swoją skromność w posłudze, aby nikomu nie być ciężarem. Nie chodzi tu tylko o obciążenie materialne, ale także o pewien "nadbagaż duchowy", z powodu którego wiernym trudno byłoby dostrzec obecność i działanie samego Boga. Dając świadectwo o Bogu, trzeba się ukryć. Świadomie przyjąć rolę owej wody, która jest ukryta w wazonie, aby dzięki niej zaistniało piękno kwiatów. To rola przyjaciela Oblubieńca, który raduje się, słysząc Jego głos, i pragnie, aby On wzrastał dzięki osobistemu uniżeniu (por. J 3,30). Taką postawę można przyjąć tylko z miłości do Mistrza i Nauczyciela, nie próbując przywłaszczyć sobie Jego autorytetu.
Święty Paweł zwraca też uwagę na zadanie wiernych, którzy - słuchając wypowiadanych przez niego słów - przyjęli je nie jako słowa człowieka, lecz jako słowa samego Boga. Tak dzieje się, gdy słuchacze są przygotowani na spotkanie z Bogiem przez żywą wiarę. Ona prowadzi na spotkanie z Bogiem. Bez niej każde spotkanie, nawet ze świętym apostołem, będzie tylko dialogiem między ludźmi.
A zatem miłość do Pana Boga, owocując skromnością w świadczeniu o Nim, i żywa wiara szukających Boga w spotkaniu z Jego świadkami są gwarancją oglądania chwały Boga już tu, na ziemi, i także w wieczności.