24 lata temu przyjechała do Polski z misją nawrócenia katolików na protestantyzm. W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w szymanowskim klasztorze sióstr niepokalanek s. Maria Loyola od Chrystusa Baranka Bożego złożyła śluby wieczyste.
Po czasie przygotowań, Bev po raz pierwszy przyjęła Komunię św. oraz została bierzmowana.
- Stałam się legalną katoliczką. Do Komunii poszłam ubrana „normalnie”. Biała sukienka przyszła później - żartuje s. Loyola.
Podczas kolejnych rekolekcji spotkała s. Janę, która uczyła w Szymanowie. Niepokalanka zafascynowana świadectwem Bev, poprosiła ją, by dała świadectwo uczennicom szkoły podczas rekolekcji wielkopostnych.
Zgodziła się. W klasztorze oprócz rekolekcji, przeżywała czas Triduum Paschalnego. W Wielki Piątek poprosiła o przyjęcie do zgromadzenia, w Wielką Sobotę otrzymała zgodę. W tym miejscu poczuła, że to tu chce spędzić swoje życie, poświęcić się Bogu. S. Loyola przyznaje, że wiele zawdzięcza wspólnocie sióstr.
- Gdyby nie siostry, pewnie nie poszłabym na badania i nie znaleźliby u mnie guza, który bezobjawowo doprowadziłby mnie do śmierci - mówi niepokalanka. Po chorobie został tylko ślad w postaci problemów ze słuchem, przez co s. Loyola wciąż uczy angielskiego, lecz tylko indywidualnie.
8 grudnia, w Godzinie Łaski, w obecności sióstr, przyjaciół, znajomych i niektórych absolwentek szkoły s. Loyola złożyła śluby wieczyste.
Znakiem tego, iż już na zawsze oddana jest Panu Bogu otrzymała szafirowy sznur. Podpisała także śluby - w dwóch językach, bo nieustannie bliska jej sercu jest Anglia. Liturgia słowa również przeczytana była w jęz. polskim i angielskim, gdyż na uroczystość przyjechali także przyjaciele z rodzinnego kraju niepokalanki.
Wśród gości nie zabrakło pani Barbary, przyjaciółki s. Loyoli. Panie nieustannie mają kontakt, choć wiele zmieniło się w ich życiu.
- Siostra Loyola jest darem dla mnie, to ona została mi dana przez Pana. Wiele zmieniła w moim życiu. Ja nie czuję się tak, jakbym zmieniła ją lub jej życie. To Duch Święty w niej działał. Ja byłam tylko narzędziem w Jego rękach - mówi pani Barbara.
- Dziś podczas Eucharystii dziękowałam Bogu za to, że postawił mi ją na drodze. Zawsze pełną ciepła, miłości, radości, ogromnego poczucia humoru. Taką ją poznałam i taką jest, choć w klasztorze widać, że odnalazła to, czego jej brakowało. Nauczyła się trochę więcej pokory i spokoju, który daje jej Matka Boża - dodaje przyjaciółka niepokalanki.
S. Loyola przyznaje, że Maryja stała się dla niej darem. Wcześniej nie znała jej i, co zabawne, przez prawie rok postulatu nie wiedziała, że zakon, do którego chce wstąpić jest zgromadzeniem maryjnym. Dziś uważa, że Matka Boża przynosi jej spokój, wskazuje drogę i tak naprawdę od początku towarzyszy w drodze.
- Fragment Pisma, który przypadł na dzisiejszą uroczystość towarzyszy mi już kolejny raz w ważnym dla mnie momencie życia. Modlitwa różańcowa prostuje myśli, a Pani Jazłowiecka jest wzorem. Jestem taka szczęśliwa - mówi s. Loyola od Chrystusa Baranka Bożego.