Przed zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia społeczność Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 Rolniczego Centrum Kształcenia Ustawicznego w Łowiczu zorganizowała akcję "Paczka dla łowickiego bohatera - Sybiraka".
Inicjatorami byli nauczyciele Elżbieta i Grzegorz Chojnaccy oraz Szkolne Koło Wolontariatu. Od początku grudnia prowadzono zbiórkę wśród młodzieży. Okazało się, że zebrane pieniądze pozwoliły przygotować świąteczne dary dla dwóch osób.
G. Chojnacki z Kingą Flis i Wojciechem Charkiewiczem odwiedzili już Janinę Straszyńską z Łowicza. Młodzież założyła łowickie stroje. Przekazali również świąteczną paczkę jako dar od całej społeczności ZSP Nr 2 RCKUiP w Łowiczu. Składały się na nią produkty, wcześniej wskazane przez panią Janinę - miód, soki i gorzkie czekolady. Gospodyni ucieszyła się z otrzymanych kwiatów i przygotowanej przez uczniów kartki świątecznej z życzeniami. Opowiedziała też swoją historię.
Urodziła się w 1932 r. w miejscowości Dałanie jako córka Zofii i Piotra Żurawskich. Do wkroczenia wojsk sowieckich na wschodnie tereny Rzeczypospolitej żyła w miejscowości Słobódka koło Brasławia (tereny dzisiejszej Litwy). Jej ojciec został aresztowany w 1939 r. i uznany przez Sowietów za kułaka, dodatkowo naraził się nowej władzy odmową współpracy. Został skazany na długoletni pobyt w łagrach, a pani Janina jako 7-letnie dziecko wraz z pozostałą rodziną została wywieziona do pracy w kołchozie na południu Kazachstanu.
Tam żyła i pracowała ciężko aż do 1956 roku. Doświadczyła trudu, biedy i tęsknoty za ojczyzną. Pracowała na plantacji bawełny, która była sztucznie nawadniana z nieistniejącego już Jeziora Aralskiego. Wspominała długie i upalne dni pracy, nazywane "truda dzień".
Żyła tam w kołchozie z ludźmi aż 23 różnych narodowości, również zmuszonymi do przymusowej pracy przez sowiecki reżim. Wszystkich zesłańców łączyły bieda, cierpienie i tęsknota za własną ojczyzną. Zdarzało się, że wspólne śpiewali, a czasami również wspólnie modlili się.
Rozmówczyni podkreśliła, że codzienna modlitwa różańcowa z rodziną dawała wszystkim siły, żeby wytrwać na zesłaniu. Pani Janina ze wzruszeniem mówiła o swojej mamie, która często nie dojadała, byleby wyżywić dzieci. Zwróciła się również z prośbą do uczniów, żeby szanowali i kochali swoich rodziców.
Po śmierci Stalina nastąpiła pewna zmiana w podejściu sowieckiej władzy do zesłanych Polaków i pojawiła się szansa na powrót do wytęsknionej ojczystej ziemi. Po długich staraniach ostatecznie w 1956 r. wreszcie mogła wrócić do Polski. Dziś 85-letnia łowicka Sybiraczka jest wdzięczna Bogu i mamie za szczęśliwy powrót z tego wieloletniego zesłania. Odrzuciła możliwość wyjazdu i życia w USA, przedkładając ponad wszystko ojczystą ziemię przodków.
Wkrótce uczniowie zamierzają odwiedzić drugiego łowickiego Sybiraka - Zbigniewa Szczerbuka.