Tras Ekstremalnych Dróg Krzyżowych w całej Polsce jest coraz więcej. Także w diecezji łowickiej. W tym roku po raz pierwszy EDK wyruszyła m.in. z Międzyborowa.
Pomysłodawcą i głównym organizatorem jest Jarosław Sieczka. - Byłem w zeszłym roku na EDK z Warszawy do Niepokalanowa. Brakło mi tego w naszej parafii. Poza tym chciałem w jakiś sposób stworzyć innym możliwość wyjścia w ekstremalną trasę i spotkania z Panem Bogiem właśnie w takiej formie - mówi Jarek. - Ta wędrówka była mi potrzebna. Potrzebowałem wyciszenia, zastanowienia się nad życiem, ale było to też dla mnie nowe wyzwanie, nie tyle pod względem wyjścia w nową drogę, ale tez od strony organizacyjnej. Chciałbym podziękować tym, którzy pomogli mi w przygotowaniu trasy, weryfikacji, wydawaniu pakietów i każdemu, kto poszedł - kto porzucił swoją strefę komfortu, by dać sobie szansę na spotkanie z Panem - dodaje.
Międzyborowska EDK rozpoczęła się Mszą św. o 21.00 sprawowaną przez ks. Rafała Woronowskiego. Po Eucharystii pątnicy wzięli swoje krzyże i wyruszyli w drogę do sanktuarium Pani Jazłowieckiej w Szymanowie. Trasa, choć krótsza od pozostałych (30 km), wcale nie należała do najłatwiejszych. Na pątników czekało przejście przez las, łąkę, błoto - o kontuzję nie było trudno, jednak blisko 100 osób, które podjęło wyzwanie osiągnęło swój cel.
Pierwsi pątnicy u bram sanktuarium pojawili się po 6 godzinach marszu. - Drugi raz jestem na EDK i w tym roku mogę powiedzieć, że zabrakło mi wschodu słońca - mówi Adrian Koziarek, jeden z pierwszych przybyłych do Szymanowa pątników. - W zeszłym roku, gdy szedłem z Warszawy do Niepokalanowa wschód słońca był bardzo motywujący, jakby wskazywał, że po tym trudzie nocy czeka nas radość poranka - także tego wielkanocnego. W tym roku rozważania znów mnie poruszyły, ale trasa mogła być dłuższa. Odczuwam lekki niedosyt, ale wszystko jest do nadrobienia w przyszłości - dodaje Adrian.
Wiele osób zdecydowało się wyruszyć w drogę, ponieważ przez pęd codziennego życia nie mają czasu na odbycie rekolekcji. Marcin w tym miesiącu przeszedł już trzy Ekstremalne Drogi Krzyżowe. - Dla mnie to niezwykle ważne, bo wiem, że nie będę mógł pozwolić sobie na pielgrzymkę w tym roku, a potrzebuję rekolekcji w drodze. Dlatego podjąłem trud EDK. Choć mam świadomość, że silne wrażenia są tylko przez chwilę. Po tygodniu, dwóch mijają i wszystko wraca do normalności. Chciałbym tego uniknąć, tu się tego uczę - mówi pan Marcin, który po dotarciu do Szymanowa postanowił wydłużyć swoją trasę i dojść do Niepokalanowa na poranną Eucharystię.