W dzisiejszej Ewangelii Jezus stawia uczniom dwa pytania. Warto przyjrzeć się pierwszemu z nich. Tym bardziej, że mamy tendencję, by skupiać się od razu na drugim.
Z Ewangelii wg św. Marka (7, 31-37)
Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: "Za kogo uważają Mnie ludzie?". Oni Mu odpowiedzieli: "Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków". On ich zapytał: "A wy za kogo Mnie uważacie?". Odpowiedział Mu Piotr: "Ty jesteś Mesjasz".
Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: "Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku".
Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: "Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je".
W Ewangelii czytamy, jak Jezus wędrując ze swoimi uczniami przychodzi w okolice Cezarei Filipowej. To ciekawy szczegół, bo i sceneria dalszej rozmowy niezwykle ciekawa. Ruiny Cezarei Filipowej znajdują się dzisiaj na terenie Parku Narodowego Banias, na Wzgórzach Golan w północnym Izraelu, u stóp góry Hermon. W czasach greckich było to centrum kultu pogańskiego, znajdowały się w nim liczne świątynie poświęcone bożkom pogańskim. Kiedy Jezus przybył tam ze swoimi uczniami mogli zobaczyć zwalone ruiny tych świątyń, jak dosłownie nie pozostał z nich kamień na kamieniu.
To w tym dziwnym miejscu Jezus zadaje uczniom dwa pytania. Są one całkowicie odmienne. Inny też mają cel. Drugie pytanie – „A wy za kogo Mnie uważacie?” (Mk 8, 29) – ma na celu wyznanie wiary w Jezusa jako Mesjasza. I choć na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie indywidualnie, to jednak naszą wiarę w Kościele ukierunkowuje Piotr. Podłączamy się niejako pod jego wyznanie: „Ty jesteś Mesjasz”. Taka jest rola urzędu pasterskiego w Kościele – pokazywać wiernym w co wierzyć.
Natomiast pierwsze pytanie Jezusa - "Za kogo uważają Mnie ludzie?" (Mk 8, 27) - ma zupełnie inny cel i charakter. Rozważmy je. Najpierw należy dostrzec, że jest ono skierowane do apostołów, a zawsze tam, gdzie mowa o apostołach należy mieć na myśli Kościół. Kościół jest zbudowany na fundamencie apostołów. Co jest głównym zadaniem Kościoła? Po co on istnieje? Na to pytanie precyzyjnie odpowiedział bł. Paweł VI, papież, w adhortacji Evangelii nuntiandi: "Kościół jest dla ewangelizacji" (p. 14). Jezus przez całą swoją działalność przygotowywał apostołów, a więc Kościół, do tego zadania. Wskazówki ewangelizacyjne Jezusa znane są w Ewangelii jako tzw. mowa misyjna: nie brać złota ani srebra na drogę, ani dwóch sukien, ani laski, uzdrawiać chorych, wypędzać złe duchy, itp. (por. Mt 10, 5-16). Nasze pytanie z dzisiejszej Ewangelii ma dokładnie ten sam sens. Jezus chce przez nie czegoś ważnego nauczyć swoich uczniów. Cóż to za umiejętność?
Okazuje się, że jedną z najbardziej fundamentalnych umiejętności dla osoby, która ma głosić Ewangelię, jest umiejętność słuchania ludzi, do których się głosi. Co więcej, należy doskonale rozumieć świat, w którym podejmuje się ewangelizację. Oczywiście nie chodzi o uleganie duchowi tego świata, ale o dogłębną jego znajomość, gdyż bez tego ewangelizacja będzie nieskuteczna. Bez znajomości świata i człowieka, bez głębokiego rozumienia ducha czasów, w których przyszło nam żyć, będziemy jako Kościół udzielać odpowiedzi na pytania, których nikt nie zadaje. Wiara jest odpowiedzią Boga na ludzkie pytania. Jak Kościół mógłby skutecznie tę odpowiedź przekazywać, jeśli nie znałby wielkich pytań człowieka swoich czasów? To tej umiejętności pragnie Jezus nauczyć apostołów zadając im swoje pytanie: „Za kogo uważają Mnie ludzie?”. Zanim będą posłani do tych ludzi, zanim będą głosić im Ewangelię, muszą wpierw wsłuchać się w człowieka, w jego pytania i dylematy, w jego rozterki, a zwłaszcza muszą zadać sobie pytanie – za kogo uważa Jezusa ten człowiek, który przed nimi stoi.
Dwie sytuacje obrazują wagę tej umiejętności. W roku 1958 ks. Joseph Ratzinger, przyszły papież Benedykt XVI, w artykule "Neopoganie i Kościół" napisał: "Płaszczyzna sakramentów (….) to wewnętrzna płaszczyzna Kościoła. Należy sobie uświadomić, że sakramenty bez wiary nie mają sensu i tu Kościół będzie musiał stopniowo, z zachowaniem największej delikatności, zrezygnować z szerokiego zakresu swojego zasięgu, gdyż wynika z tego zwodzenie samego siebie oraz ludzi". O co chodzi w tym mocnym tekście? Ratzinger postuluje udzielanie sakramentów tylko ludziom wierzącym, a więc mającym osobistą więź z Jezusem. Inaczej, jeśli Kościół udzielałby sakramentów niejako „na ilość”, nie zważając na wiarę, nie miałoby to nic wspólnego z sukcesem ewangelizacyjnym i duszpasterskim, nawet jeśli kościoły byłyby pełne, lecz byłoby to „zwodzeniem samego siebie i ludzi”. Tutaj dokładnie ma zastosowanie pytanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Kościół w sferze sakramentów musi najpierw postawić to pytanie - "Za kogo uważasz Jezusa?" - i wsłuchać się w odpowiedź, uzależniając od niej dalsze działania.
Druga sytuacja tyleż aktualna, co trudna. Docierają do nas kolejne odsłony skandalu przestępstw seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych z nieletnimi. Potężna rana Kościoła, wielu ludzi skrzywdzonych, z których niektórzy utracili wiarę. Największym bólem dla ofiar tych przestępstw był brak wysłuchania ich przez przedstawicieli Kościoła i ukrywanie przestępców. Dziś cały Kościół zastanawia się, co zrobić, jak odbudować wiarygodność, jak odzyskać zaufanie. Pytanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii jest tu cenną wskazówką. Jezus każe wsłuchać się w ludzi. I jest to jedyna droga, po której Kościół powinien iść, wszak jak pisał Jan Paweł II "Człowiek jest drogą Kościoła". Jedyną drogą jest gotowość, by po pierwsze, wysłuchać ofiar przestępstw. Ale także po drugie, spełnić to, czego w imię sprawiedliwości domaga się od Kościoła społeczeństwo. A dzisiaj wszystko wskazuje na to, że społeczeństwo nie oczekuje od Kościoła gestów symbolicznych: przeprosin, potępień, publicznych nabożeństw przebłagalnych i postów. Na to jest już za późno, a gesty te, skądinąd cenne, mogą mieć już znaczenie wyłącznie prywatne i wewnętrzne. Społeczeństwo oczekuje od Kościoła realnych działań, jak ukaranie przestępców, pokazanie wielkości zjawiska, wprowadzenie procedur, które realnie będą chronić dzieci, itp. Wsłuchanie się w głos ludzi paradoksalnie może pomóc Kościołowi odzyskać wiarygodność. Nawet jeśli na drodze oczyszczenia będzie musiał utracić część swoich wpływów.
Poprzez pytanie - "Za kogo uważają Mnie ludzie?" - Jezus uczy każdego z nas ważnej umiejętności. Wszystko wskazuje na to, że Jezus pragnął Kościoła wpierw słuchającego. Tylko taki Kościół może skutecznie głosić.