W Niedzielę Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa w parafii św. Doroty w Pszczonowie odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą śp. bp. Stanisławowi Kędziorze, który zmarł w zeszłym roku 25 grudnia.
Uroczystej Mszy św. koncelebrowanej, podczas której odsłonięto i poświęcono tablicę, przewodniczył bp Andrzej Dziuba. Z ordynariuszem łowickim modlili się także bp Romuald Kamiński, bp senior Kazimierz Romaniuk, bp Marek Solarczyk, bp Wojciech Osial, a także kapłani pochodzący z parafii. Wśród wiernych byli także członkowie rodziny biskupa, a także Adam Ruta, wójt gminy Łyszkowice, Jerzy Stankiewicz, wójt gminy Maków i rzesza wiernych. Zebranych dostojników, gości, rodzinę i wiernych przywitali przedstawiciele parafii oraz ks. proboszcz Cyprian Lewandowski.
Wiele ciepłych słów o pochodzącym z Seligowa bp. Stanisławie Kędziorze podczas homilii wypowiedział bp Romuald Kamiński. – Opatrzność Boża w swojej łaskawości obdarza nas dzisiaj łaską modlitwy dziękczynnej za życie i posługę śp. ks. bp. Stanisława Kędziory w pierwszą rocznicę jego odejścia do domu Ojca, w samo Boże Narodzenie, w Godzinie Miłosierdzia to się stało – mówił bp Romuald Kamiński. – Przychodzimy tu z potrzeby serca. Nasze myśli biegną do nieba, do Stanisława, by oddać chwałę Bogu, bo niezmierzone są Jego łaskawość i miłosierdzie objawiające się w życiu ludzkim, szczególnie wówczas, kiedy idziemy drogą naszego powołania. Jesteśmy wielcy, gdy wypełniamy to, co jest pragnieniem samego Boga.
Kaznodzieja po refleksji na temat rodziny, jej godności i zadań ponownie przywołał bp. Stanisława. Biskup Kamiński przypomniał najważniejsze wydarzenia z życia zmarłego: jego narodziny w Seligowie, śmierć ojca, naukę, formację seminaryjną, święcenia przyjęte z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego, a także pracę w parafii w Brwinowie, studia na KUL i posługę w Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. – Dziękujemy Bogu za sprawności duchowe, którymi służył w seminarium: cichość, pokora, delikatność i umiejętność służby. Służył bez oklasków i zaszczytów. Był zawsze obecny w seminarium. Dziś bardzo wielu ludzi, którym powierza się odpowiedzialność, nie potrafi tej odpowiedzialności przyjąć, są jakby przelotnie, nie umieją zakorzenić się przy swoim obowiązku. Biskup Kędziora był dzień i noc. Widzieliśmy potem jego posługę jako proboszcza. Kiedy został biskupem, została mu powierzona troska o katechizację. Oddał temu całe serce. Dużo się modlił. (...) A potem spodobało się Bogu zmiażdżyć go cierpieniem. Nasz przyjaciel prawie po mistrzowsku wykorzystał ten czas. Choroba zbliżyły go do środowiska medycznego. Bliski stał się mu każdy cierpiący – mówił kaznodzieja. Kończąc, bp Romuald podkreślił, że wspominając śp. biskupa, nie oddajemy chwały człowiekowi ze względu na niego samego. Jeśli wypowiadamy dziękczynienie, to dlatego, że był posłuszny natchnieniu Bożemu.
Podczas Eucharystii została odsłonięta i poświęcona tablica dedykowana bp. Kędziorze.
Po Mszy wiele osób chętnie dzieliło się wspomnieniami związanymi z bp. Stanisławem. Wszyscy zapamiętali go jako człowieka skromnego, otwartego i zauważającego potrzeby innych. – Wydarzeniem, które przechowuję w pamięci, była 50. rocznica świeceń kapłańskich ks. biskupa. Tu była wielka uroczystość – wspominał Jerzy Stankiewicz. – To był człowiek, od którego biła skromność, pokora. Mówiło się o nim, że był człowiekiem zaplecza. Tak to było. Pochodził z biednej rodziny i to miało na niego wpływ. Swoją pracą i systematycznością doszedł do wielu godności. W naszej pamięci pozostanie jako człowiek pracowity, otwarty. W swoim albumie przechowuję zdjęcie z pogrzebu ks. biskupa. Trumna stojąca na ziemi. Taka prostota. Ten pogrzeb był taki, jak on żył. Ciężko o nim mówić wzniośle. Trzeba mówić skromnie, prosto – tak, jaki on był. Dobrze, że taki człowiek w tej świątyni, w której przyjął pierwsze sakramenty ma tablicę pamiątkową – mówił wójt Makowa.
Wiele ciepłych wspomnień przechowuje także rodzina biskupa. – Po śmierci naszego taty był dla nas jak ojciec – mówi Alina Skórska, bratanica biskupa. Widywaliśmy się trzy, cztery razy w roku. Często natomiast kontaktowaliśmy się telefonicznie. Gdy miałam zły dzień i usłyszałam jego głos, mijały mi troski. Dla nas to wielki zaszczyt mieć w rodzinie kogoś tak zacnego. Najbardziej zbliżyliśmy się do siebie podczas jego choroby. Wówczas starałyśmy się odwiedzać go tak często, jak było to możliwie. Wiele nam wtedy wyjaśniał, tłumaczył. Dziś, też czujemy jego obecność – dodaje pani Alina. O bp. Stanisławie chętnie opowiada także Helena Kozieł. – On bardzo lubił spacerować. Kochał wieś i przyrodę. Nigdy nie był wyniosły, za to zawsze emanował spokojem. Nie byliśmy przy nim skrępowani. Skromność była jego drugim imieniem. Nigdy się niczym nie chwalił. Często na końcu dowiadywałyśmy się o jego sukcesach – wspomina pani Helena.