"Mężczyzną i niewiastą stworzył ich…" - pod tym hasłem młodzi diecezji łowickiej spotkali się w Łowiczu, by w duchu jedności, młodości i chrześcijańskiej zabawy rozważać, do czego powołuje ich Pan Bóg. W tym roku słowem z młodymi podzielili się bp Marek Solarczyk, ks. Dionizy Mróz oraz Andrzej "Kogut" Sowa.
Po raz trzeci młodzież z różnych stron diecezji przyjechała do Łowicza na modlitewne spotkanie pełne radości, ale i nauki. – Podoba mi się, że tu jest czas na wszystko. Na to, czego młodzi potrzebują. Jest czas na modlitwę, konferencje i świadectwa, które pokazują nam, jak Pan Bóg działa w życiu każdego z nas, ale jest też w tym czas na rozmowy z ludźmi, którzy myślą podobnie, doświadczyli działania Boga lub czekają na ten moment. Nie brakuje zabawy, tańca, śmiechu. Naprawdę dobry czas – mówi 17-letnia Julia.
Co roku na młodych czeka potężna dawka emocji, które przekazywane są za pomocą muzyki, modlitwy i przede wszystkim w osobach, które nie bez przyczyny dają świadectwo działania Bożego Miłosierdzia. W tym roku jednym z gości był Andrzej „Kogut” Sowa. Autor książki „Ocalony. Ćpunk w kościele”, który w ostatniej fazie uzależnienia codziennie brał narkotyki w ilości kilkukrotnie przewyższającej dawkę śmiertelną.
– Wiem, dlaczego żyję. Bo Bóg jest dobry cały czas. Leżałem zaćpany w piwnicy, a szczur zaczynał jeść moje ciało. Byłem uzależniony od narkotyków, alkoholu, seksu, okultyzmu, wszelkich zniewoleń – mówił. W uzależnieniu tkwił 11 lat. Nieraz tracąc świadomość i ocierając się o śmierć. Z grzechu i ciemności wyrwał go Bóg, który na jego drodze postawił ludzi, którzy pomogli mu zbliżyć się do Chrystusa i wyjść z nałogu. byłem takim duchowym, emocjonalnym, fizycznym paralitykiem, nie byłem w stanie sam pójść do Jezusa. To ci ludzie, pełni wiary mnie do Niego zanieśli. Gdyby nie Chrystus i oni, mnie już by nie było. Z medycznego i psychologicznego punktu widzenia to było i jest niemożliwe, by człowiek mógł przeżyć to, czego ja doświadczyłem. Gdy po jednej z modlitw zostałem uzdrowiony z narkomanii… To był cud – głosił „Kogut”.
Centralnym punktem spotkania była Eucharystia, którą sprawowali bp Andrzej F. Dziuba oraz kapłani diecezji, którzy przyjechali na wydarzenie wraz z młodzieżą. Symbolem, który przez całe spotkanie towarzyszył młodym był krzyż, który w sierpniu przewodzi Łowickiej Pieszej Pielgrzymce Młodzieżowej. Znak zbawienia przykuwał uwagę i przypominał o święcie podwyższenia krzyża świętego, ale przede wszystkim o Miłości Boga do człowieka. – Wiem, że Eucharystia jest najpiękniejszą ofiarą i darem, ale dziś jakoś wyjątkowo moja uwaga była skupiona na krzyżu. Zastanawiałam się, jak wielki był ten, który niósł Jezus. Nie był pewnie taki zadbany jak ten i w pewnej chwili uświadomiłam sobie, że najbrzydszy, najcięższy, najgorszy dzięki Chrystusowi staje się najpiękniejszy, cudowny, bo On jest na tym krzyżu. Miałam problem z noszeniem krzyżyka czy medalika, wolałam nosić coś, co pasuje do bransoletki i kolczyków. Uważałam też, że nie muszę mieć żadnego religijnego znaku na sobie, by być wierzącą, by się modlić. Ale dziś dzięki konferencji i spotkaniu z ludźmi, którzy mają przy sobie różaniec, medalik czy krzyż zrozumiałam, że kwiatek na szyi czy inna błyszcząca perełka nie świadczą o mnie, że jestem wierząca, że Bóg jest obecny w moim życiu, a Chrystus ofiarował się za mnie. Chcę być bliżej krzyża i z krzyżem, bym nawet przez chwilę nie zapomniała, że jestem uwolniona, uzdrowiona i ukochana przez Jezusa – mówi Ola, uczestniczka spotkania.
Więcej o III Diecezjalnym Spotkaniu Młodych w 39. numerze papierowego wydania "Gościa Łowickiego".