Gdyby dziś żyła, jej tragiczną śmierć prawdopodobnie relacjonowałyby wszystkie media. W doniesieniach pojawiłoby się wiele wstrząsających obrazów, wzruszających rozmów i świadectw. Ludzie ze łzami w oczach opisywaliby ostatnie chwile jej życia. Niewykluczone, że w ostatniej drodze towarzyszyłyby jej tłumy. A skąd wiadomo, że tak właśnie nie było?
Ówczesne doniesienia o śmierci św. Wiktorii mogłyby brzmieć tak: „Pod Rzymem doszło do tragedii. Narzeczony, który miał być miłością jej życia, okazał się bezwzględnym zabójcą. Przed morderstwem nic nie wskazywało na dramat. Wiktoria była dziewczyną z dobrego domu, wyjątkowo dobrą, piękną i wykształconą. Wolne chwile spędzała ze swoją przyjaciółką Anatolią. Obie były zaręczone. Wiktoria z Eugeniuszem, chłopakiem wywodzącym się z bogatego, znamienitego rodu. Narzeczony podobał się Wiktorii, miała jednak pewne ale... Nie akceptowała tego, że był ateistą. Z tego powodu, kierując się sugestią anioła i przyjaciółki, zerwała zaręczyny i postanowiła resztę życia spędzić w dziewictwie. Nikt nie przypuszczał, że odrzucona miłość popchnie chłopaka do przestępstwa. Wybranek najpierw uwięził ukochaną, chcąc w ten sposób odwieść ją od złożonej przysięgi. Gdy jego plan się nie powiódł, wydał ją katom”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.