"Bóg się rodzi, moc truchleje...". Już drugi tydzień radujemy się tą prawdą, że "Słowo stało się ciałem" - Bóg stał się człowiekiem. Radość świąt Bożego Narodzenia pogłębiamy przez wzajemne spotkania, śpiewanie kolęd, składanie sobie życzeń wszelkiego dobra i obdarowywanie się prezentami. Liturgia słowa Bożego z niezwykłą mocą objawia nam tę wielką prawdę naszej wiary.
Dzisiejsze czytania wskazują na mądrość. Mądrość, która była z Bogiem „od początku”, jeszcze przed powstaniem świata. Mędrzec Syrach widzi ją jako uczestniczącą we wszystkich działach Bożych. Więcej – mądrość jest pierwszym znakiem działania Boga. W nauczaniu mędrca jeszcze nie bardzo wiadomo, kim ta mądrość jest – dziełem Boga czy też samym Bogiem, ale podkreśla ona z wielką mocą, że jest na stałe związana z ludem wybranym.
Ewangelia kieruje nasz wzrok również na sam początek, ten jeszcze przed stworzeniem. Słyszymy w niej, że „na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo”. Słowo, które rodząc się „stało się ciałem” i w ten sposób „zapuściło korzenie w posiadłości Pana” (I czyt.). Widzimy zatem, że owa spowita tajemnicą mądrość (właściwie Mądrość) z pierwszego czytania staje się jawna w świetle Nowego Testamentu i w czasie tych radosnych świąt. Jest nią sam Jezus Chrystus. A zatem Mądrość-Słowo-Chrystus-Bóg staje się ciałem, rodzi się jako jeden z nas, z czego tak bardzo radujemy się w czasie tych świąt.
W dzisiejszej Ewangelii czytamy ponadto, że w Chrystusie, a zatem w Bożej Mądrości, jest życie, które jest światłością dla każdego człowieka, dla każdego z nas. Tę prawdę wyjaśnia nam Paweł Apostoł. Mówi on dziś do nas, że Bóg w Chrystusie „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci” i „z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów”. Abyśmy jednak umieli to zauważyć i pojąć, Paweł modli się za nas, by i nam Bóg „dał ducha mądrości”. Tworzy się zatem przedziwny krąg, świadczący o Bożej miłości – Mądrość, która jest od zawsze z Bogiem, staje się widoczna jako Jezus Chrystus, a On sprawia, że stajemy się dziećmi Bożymi, którymi jesteśmy według zamysłu Stwórcy od samego początku. A zatem Mądrość, która się narodziła, jednocześnie i nas rodzi ku prawdziwemu życiu.
Należy jednak zadać sobie pytanie – czy żyję tą Mądrością? Często jesteśmy zmęczeni dylematami naszego życia. Nie wiemy, co wybrać. Męczy nas chaos wokół nas, mimo że tak często jesteśmy jego sprawcami. Nie chcemy wojen, mimo że tak często i chętnie wojnami grozimy drugiemu; nie chcemy żyć w nienawiści, mimo że tak często powtarzamy słowa „nigdy ci nie wybaczę”. I dodajmy jeszcze – pragniemy piękna, mimo że tak często je niszczymy, także w sobie, i obracamy wzrok ku brzydocie; pragniemy pokoju, mimo że czasami przypominają nam o nim jedynie plakaty małych dzieci. W końcu pragniemy żyć, mimo że to życie w sobie i w innych zabijamy.
Skąd w nas zatem taki rozłam, skąd się bierze ta duchowa schizofrenia? Czy Bóg nie daje nam już dziś Mądrości Chrystusa? Bynajmniej! Czy nie ukazała się nam światłość, która w ciemności świeci i jest życiem? Żadną miarą! Czy może już nie jesteśmy dziećmi wybranymi przez Boga jeszcze przed założeniem świata? Ależ oczywiście, że jesteśmy! Tylko, że człowiek, a zatem każdy z nas, aż nazbyt dosłownie postanowił realizować wezwanie Boga Stwórcy wypowiedziane na początku: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Czyni on ją sobie poddaną, ale bez Bożych praw, bez Bożego dobra, piękna i prawdy, budując tylko na własnym fundamencie. Czynimy sobie ziemię poddaną bez Bożej Mądrości. Dlatego to wszystko się psuje i wali, choć nawet bardzo się staramy; dlatego właśnie zamiast piękna jest chaos, zamiast pokoju – wojny i w końcu zamiast życia – nienawiść, rodząca śmierć.
Od początku świata istniała w człowieku pokusa, by czynić sobie ziemię poddaną wedle własnej mądrości. Tak było w przypadku Adama i Kaina, króla Heroda czy innych władców, którzy umacniali swoje imperia, szerząc strach i śmierć. Tak jest i dzisiaj, kiedy przykładowo wyrażenie „chrześcijańskie korzenie Europy” uważa się za coś bardzo wstydliwego i niemodnego.
Nikt z nas jednak nie może budować swego życia bez Chrystusa – tej prawdziwej Mądrości. Nie możemy budować bez Niego naszej teraźniejszości i przyszłości dotyczącej każdego odcinka życia – osobistego, prywatnego, rodzinnego, zawodowego, społecznego, kulturowego, ekonomicznego, gospodarczego, a także historycznego i politycznego, a nade wszystko moralnego. Fundamentu pod prawdziwie dobre życia ludzkie nikt nie może położyć inny – przypominał nam tyle razy za Pawłem Apostołem św. Jan Paweł II – jak sam Jezus Chrystus – Mądrość Odwieczna.
W tym czasie Chrystus przychodzi do nas w sposób szczególny. Przychodzi, rozpraszając ciemności naszych wątpliwości, błędów czy głupoty blaskiem swojej mądrości. Ta światłość sprawia, że będziemy mogli żyć w radości i nadziei, miłości i pokoju, sprawiedliwości i prawdzie. Od na samych zależy, czy przyjmiemy ten wielki dar z wiarą, czy też dalej będziemy czynić sobie ziemie poddaną na własną modłę i upodobanie; czy zaczniemy budować cywilizację miłości, czy jednak dalej będziemy współtworzyć cywilizację śmierci naszego świata, naszych rodzin i nas samych. To znaczy – czy ta Odwieczna Mądrość zstępująca dla nas z góry, to Dziecię, które widzimy w żłóbku, po raz kolejny narodzi się jedynie na sianku, czy też w końcu w naszych sercach.