Po raz 9. w Kutnie odbył się Bezalkoholowy Bal Karnawałowy. Około 170 osób z różnych wspólnot parafialnych przez całą noc z 15 na 16 lutego bawiło się w rytmie dobrze znanych przebojów dyskotekowych i ewangelizacyjnych. Impreza odbywała się pod hasłem: "Radość w trzeźwości".
Idea organizowania rodzinnych bali bez procentów wyszła od ks. Mirosława Romanowskiego, proboszcza parafii św. Jana Chrzciciela w Kutnie. Pierwszy bal zorganizowano w remizie strażackiej. I już wtedy wydarzenie było strzałem w dziesiątkę. Z roku na rok przybywało chętnych i pomysłów na świetną zabawę i nowe atrakcje. Nie inaczej było i w tym roku. W kilka dni po podaniu informacji o zapisach wyprzedały się wszystkie bilety. Od 5 lat kutnowscy (i nie tylko) wierni bawią się w sali weselnej „Westa” w Zawadach. Na dobrze znanym parkiecie pląsom nie było końca.
Głównym organizatorem byli parafia, członkowie grupy Odnowy w Duchu Świętym "Głos Wołającego na Pustyni", członkowie Equipes Notre-Dame, Domowego Kościoła i Ekipy Ewangelizacyjnej św. Jana. Na czele komitetu organizacyjnego stanęli Anna i Łukasz Królowie.
Podczas tegorocznej zabawy do tańca i integracji zachęcał Henryk Kubiak, na co dzień organista kutnowskiej parafii. – Każdego roku staramy się do prowadzenia zabawy zapraszać inne osoby, tak by nie wkradła się nuda. W tym roku zabawie przewodzi pan Henio ze swoim zespołem. Jak w niedzielę pójdziemy na Mszę św., będziemy słuchać tego samego głosu w nieco innym repertuarze. Z lekko zachrypniętymi głosami na swój widok wymienimy uśmiechy – mówi z radością Krzysztof Stasiak, jeden z organizatorów. – Organizując bale, doświadczamy wspólnoty wspólnot. To jest takie dzieło, jedno z pierwszych w naszej parafii, w którym udział biorą przedstawiciele wszystkich wspólnot parafialnych. Współpraca, a potem zabawa, owocują wieloma innymi dziełami parafialnymi. Tu doświadczamy jedności. Ciągle doświadczamy tego, że można się bardzo dobrze bawić w trzeźwości – dodaje K. Stasiak.
Henryk Barwicki w balu uczestniczył po raz pierwszy. – O balu usłyszeliśmy podczas ogłoszeń i postanowiliśmy wziąć w nim udział. Zabraliśmy ze sobą wnuczkę. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Dobrze się bawimy. Spotkaliśmy znajomych. Już dziś możemy powiedzieć, że to nasz pierwszy, ale nie ostatni bal. Nasza wnuczka dzwoniąc do domu powiedziała: "Mamo, to najlepszy bal na świecie".
Zadowolenia nie kryją także inne pary, którym nie w głowie podpieranie ścian. Wśród wirujących par są też organizatorzy, którzy mimo zmęczenia nie odstają od reszty. – My się tu bardzo dobrze czujemy i bawimy. To jest miejsce, w którym możemy bez żadnego skrępowania być sobą, być radosnym chrześcijaninem. Bawiąc się pokazujemy, że można się bawić – mówi Tomek Głowienka.
Wśród tańczących nietrudno było spotkać także duszpasterza. Ksiądz proboszcz najchętniej uczestniczył w tańcach ewangelizacyjnych. Lata wprawy sprawiły, że w tego rodzaju pląsach nie miał sobie równych. – To łaska od Pana, że coś się we mnie przełamało. Kiedyś nie umiałem, nie lubiłem. A teraz dla Pana to robię i daje mi to radość – zdradza ks. Mirosław Romanowski. – Dzisiaj ksiądz powinien być z ludźmi nie tylko w kościele, na Mszy św., w kancelarii, ale również na tego typu spotkaniach i zabawie, tak by wierni czuli, że ksiądz ich rozumie i jest z nimi w atmosferze zabawy. To potem ułatwia kontakt duszpasterski. Patrząc jak moi wierni doskonale, bez procentów się bawią, rośnie serce i nadzieja – dodaje ks. proboszcz.
Ks. Mirosław Romanowski chętnie włączał się w zabawę. Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość