Często zastaje nas taki wieczór, kiedy jesteśmy już zmęczeni pracą, strachem o jutro, bardzo często jesteśmy rozczarowani. Nie mamy ochoty na żadne wizyty, tak jak nie mieli jej uczniowie. Dowodzą tego zamknięte drzwi. Strach blokuje w nas działanie Ducha Świętego.
Słowa Ewangelii według św. Jana (J 20, 19-23)
"Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: "Pokój wam!" A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: "Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane".
Każde czasy niosą ze sobą dla ludzi różne trudności, problemy i rozterki. Raz są one większe, innym razem mniejsze. W różnych wiekach dotyczą one różnych płaszczyzn. Kiedyś ludzkość stała przed problemami morowych chorób, później zmagała się z wojnami obejmującymi cały świat, nieustannie w niektórych zakątkach ziemi ludzie i dzieci cierpią głód, a teraz znowu wróciliśmy do problemu pandemii. Generalnie trzeba powiedzieć, że nigdy jako ludzie nie żyjemy w czasach pewnych dla nas. W każdej chwili może wydarzyć się coś, co zmieni kierunek naszego życia. Czy ktoś z nas myślał jeszcze kilka miesięcy temu, że na kilkadziesiąt dni dzieci przestaną chodzić do szkół, że wielu ludzi straci pracę, że będą obostrzenia nawet w uczestnictwie we Mszach niedzielnych, że święta nie będą wyglądały tak jak zawsze, że niespodziewanie umrze wielu ludzi? Można by tak wymieniać jeszcze długo, ale sednem jest to, że powszechnie nigdy nie możemy być pewni realizacji swoich planów, bo czasy są burzliwe i przewrotne.
Podobna niepewność towarzyszyła uczniom Jezusa w Jerozolimie po Jego męce i zmartwychwstaniu. Delikatnie ujmując, sytuacja dla nich nie wyglądała zbyt optymistycznie. Żydzi byli wzburzeni i przez to bardzo uczuleni na pierwszych chrześcijan. Jak słyszymy w Ewangelii, uczniowie przebywali zamknięci w wieczerniku z obawy przed tymi, którzy mogli zrobić im krzywdę. Żydzi w gniewie mogli postąpić z nimi tak samo, jak postąpili z ich Mistrzem. Uczniowie mieli tego świadomość, dlatego spędzali czas w strachu i przy zamkniętych drzwiach. Do tego ich serca musiały być rozdarte rozczarowaniem po nieoczekiwanej stracie swego Nauczyciela, który przecież obiecywał im tak wiele.
Każdy chrześcijanin może odnaleźć się w tej biblijnej sytuacji. Akcja, którą słyszymy w Ewangelii, rozpoczyna się wieczorem. Często przecież zastaje nas taki wieczór, kiedy jesteśmy już zmęczeni pracą, strachem o jutro, bardzo często jesteśmy rozczarowani. Nie mamy ochoty na żadne wizyty, tak jak nie mieli jej uczniowie. Dowodzą tego zamknięte drzwi. My także zamykamy się w sobie w takich sytuacjach. To zamknięcie znamy też z ostatnich czasów walki z pandemią.
W podobnej atmosferze do uczniów ma przyjść gość... Chyba lepszą porą na ważne odwiedziny byłby poranek lub środek dnia, wtedy, kiedy jeszcze ludzie są wypoczęci, mają trzeźwe umysły, zapał do pracy, kiedy w ogóle jest jasno i ludzie czują się pewniej. Ale Jezus przychodzi do nich właśnie wtedy, kiedy jest im najtrudniej. Przychodzi pomimo ich drzwi zamkniętych! Pośród lęku i drżenia wypowiada do uczniów słowa: „Pokój wam!”. Aby nie mieli żadnych wątpliwości, z kim mają do czynienia, ukazuje im swoje rany. Oni paradoksalnie nie skupiają się na nich, ale na tym, że Jezus żyje – uradowali się. Człowiek zazwyczaj, kiedy widzi rany, czasem się krzywi, wyraża empatię, chce pomóc, opatrzeć. Uczniowie jednak koncentrują się na tym, co jest najważniejsze – na zmartwychwstaniu Pańskim. W tym momencie ukazali swoją wiarę i otworzyli się na działanie Ducha Świętego. Przyjęli pokój Pański i przestali się bać. Wtedy Jezus tchnął na nich i powiedział: „Weźmijcie Ducha Świętego!”. Tym tchnieniem jakby wlał w nich nowe życie, tak jak Bóg, stwarzając człowieka tchnął życie w jego nozdrza (por. Rdz 2,7).
Chcąc się czegoś nauczyć z tej ewangelicznej sytuacji, powinniśmy wyciągnąć wniosek, że nie możemy paraliżować się strachem, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Strach blokuje w nas działanie Ducha Świętego. Aby pokonać ten lęk, trzeba mieć przed oczami kochającego i poranionego dla nas Jezusa, który zmartwychwstał i żyje. Jeśliby tak nie było, to próżna byłaby nasza wiara (por. 1Kor 15,14). Jeśli przyjmiemy Ducha Świętego, to nasze życie przepełni się Jego owocami: miłością, radością, pokojem, cierpliwością, uprzejmością, dobrocią, wiernością, łagodnością, opanowaniem (por. Ga 5,22-23). Dziś Zesłanie Ducha Świętego, nie zmarnujmy tej szansy i przyjmijmy ten dar Boga całym swoim sercem.