Od kilku tygodni jedna ze skierniewickich parafii była systematycznie okradana. Sprawcą okazał się 21-letni mieszkaniec powiatu sochaczewskiego, który wielokrotnie służył do Mszy św. w tej parafii. Za popełnione przestępstwo grozi mu do 10 lat więzienia.
W połowie czerwca proboszcz jednej ze skierniewickich parafii zorientował się, że z sejfu parafialnego giną znaczne sumy pieniędzy. Postanowił przyjrzeć się sprawie wraz z zakrystianem. Pieniądze znikały systematycznie. Przełomowym momentem było zbieranie "tacy" podczas święcenia pojazdów, które w tej parafii odbywa się tuż przed zakończeniem roku szkolnego. Wtedy zginęło najwięcej pieniędzy.
W połowie lipca proboszcz postanowił zgłosić sprawę na policję. Sejf nie miał na powierzchni żadnych uszkodzeń, podobnie jak drzwi do świątyni. Ustalenia policji wskazywały, że kradzieży mógł dokonywać ktoś, kto używał dorobionych kluczy, a działanie sprawcy zdradzało, że mógł znać rozkład pomieszczeń, zwyczaje i mechanizmy funkcjonowania kościoła.
Po konsultacji z kapłanem, oględzinach miejsca i przygotowanej przez funkcjonariuszy zasadzce złodzieja udało się nakryć na "gorącym uczynku". Sprawcą okazał się 21-letni mężczyzna z powiatu sochaczewskiego, który wielokrotnie służył do Mszy św. w tej parafii. Mężczyzna przyznał się do kradzieży, jak również do dorobienia kluczy do świątyni i sejfu. W jego mieszkaniu policja zabezpieczyła 9 tys. zł, a także krzyże, kielichy i monstrancje, które nie pochodziły ze skierniewickiej parafii. Mężczyzna usłyszał zarzuty 13 kradzieży z włamaniem. Grozi mu do 10 lat więzienia.
- Naszej parafii jest niezmiernie przykro, bo to był zaufany człowiek, który nie wzbudzał żadnych podejrzeń. Wykazywał zainteresowanie liturgią, przyjeżdżał zawsze na Msze św. odprawiane w rycie trydenckim, które odbywają się w naszej parafii. Nieraz służył do Mszy, pomagał podczas liturgii. To strasznie przykra sytuacja, tym bardziej że rano ten człowiek przyjmował Komunię św., a wieczorem okradał parafię - mówi proboszcz. - To jest dramat kilku osób. Przede wszystkim tego młodzieńca, który tym występkiem zmarnował sobie życie, pozbawił możliwości studiowania, lepszej pracy. Ale też jego rodziców, bliskich, którzy nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Mama tego chłopca była u mnie, przepraszała, pytała, jak to możliwe. Dla mnie zachowanie tego młodzieńca też jest niezrozumiałe i nie mogę uwierzyć w to, co się stało - komentuje proboszcz.
W najbliższym czasie 21-latkowi zostaną postawione konkretne zarzuty i wymierzona kara.