Izolacja, kwarantanna, pandemia, wirus. Z każdym dniem coraz bardziej oswajamy, przyzwyczajamy się do tych słów. A gdyby tak zamiast lęku, strachu przyzwyczajać się do słów: "nie bój się, nie lękaj..."? Oswajać ze Słowem. Refleksją nad nim dzieli się dziś ks. Rafał Babicki, proboszcz parafii Niepokalanego Serca NMP w Skierniewicach.
2 Krl 6, 15 - 20
"Kiedy sługa męża Bożego wstał rano i wyszedł, oto wojsko razem z końmi i rydwanami otaczało miasto. Wtedy sługa jego powiedział do niego: Ach, panie! Jakże postąpimy? Odpowiedział: Nie lękaj się, bo liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi. Potem Elizeusz modlił się tymi słowami: Panie! Racz otworzyć oczy jego, aby widział. Pan otworzył oczy sługi, a on zobaczył: oto góra pełna była ognistych rumaków i rydwanów otaczających Elizeusza.
Kiedy Aramejczycy schodzili do niego, Elizeusz modlił się do Pana tymi słowami: Dotknij - proszę - tych ludzi ślepotą! I dotknął ich Pan ślepotą, według prośby Elizeusza. Wtedy Elizeusz odezwał się do nich: To nie ta droga, to nie to miasto. Chodźcie za mną, a zaprowadzę was do człowieka, którego szukacie. I zaprowadził ich do Samarii. Kiedy weszli do Samarii, Elizeusz powiedział: Panie! Otwórz im oczy, aby widzieli. Pan otworzył im oczy i widzieli, że byli właśnie w pośrodku Samarii".
Ks. Rafał Babicki: Usłyszałem kiedyś takie stwierdzenie: "Matki rodzą nas do życia, a ojcowie rodzą nas do świata". Dlatego w dawniejszych czasach, społecznościach i plemionach dzieci tylko do pewnego momentu życia przebywały pod opieką mamy.
W wieku może 7, 10 lub 15 lat przechodziły pod opiekę ojca. I czy to był syn, czy córka, ojciec zabierał ich ze sobą osobno i pokazywał im, jak funkcjonuje środowisko naturalne, w którym żyją. Relacjonował im wszystkie dobre aspekty życia w zależności, gdzie żyli - czy to była kraina nadmorska, czy gęste lasy lub skaliste góry. Tłumaczył, kto lub co jest tam sprzymierzeńcem i jest pomocny, wręcz niezbędny do przetrwania, ale także pokazywał, kto stanowi wielkie zagrożenie życia własnego i najbliższych. Mówił, że słońce daje ciepło i jest gwarantem przeżycia, ale za dużo słońca może wypalić i zniszczyć przyrodę i człowieka.
Po takim teoretycznym i praktycznym przygotowaniu musiały przejść okres próby, same zmierzyć się ze sobą i nieznanym światem wśród ciemności, zimna i samotności. Dzieci uczyły się świata, uczyły się od ojca, który nie tylko mówił i pokazywał, ale też wyczuwały, że ojciec to przeżył i wie, o czym mówi. Dziś już nie ma takiej formy uczenia świata i wielu ojców nie poczuwa się w taki mądry sposób do przekazania tych ważnych informacji o świecie swoim dzieciom. Uczymy się sami świata z różnym skutkiem.
W czasie pandemii, kwarantanny siła przyrody pokazała, że choć dużo o niej wiemy, to jednak wirus to wirus. Człowiek bywa w kosmosie, a nośnikiem ogromnych ilości pamięci jest kryształ. Pomimo to odbieramy kolejną lekcję w szkole życia, by nauczyć się świata. Tym samym odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jesteśmy.
Dziś, kiedy po raz kolejny czytam w Księdze Królewskiej jak Elizeusz mówi: "Nie bój się, gdyż...", modlę się i myślę o tych, którzy w tym czasie dają innym ogromne wsparcie i nadzieję, podnoszą na duchu i pokazują, jak przeżyć ten czas, wręcz jak przetrwać. Proszę o łaski Ducha Świętego dla lekarzy, pielęgniarek, pracowników medycznych, służb ratunkowych, psychologów, psychiatrów, służb sanitarnych, pracowników domów pomocy i tych, którzy nauczyli ich, jak leczyć i jak być przy człowieku, który cierpi. Ktoś kiedyś musiał być dla nich ojcem ich zawodu...