– Dziś wstyd się przyznać, że jest się morsem. Każdy nim jest... Ale korzyści z kąpieli w zimnej wodzie są tak duże, że nie ma mowy o rezygnacji – mówi Maciej.
Przyznają, że woleli morsować, gdy było to zajęcie niszowe, a do rzeki wchodziła wąska grupka znajomych. Boją się, że moda na morsowanie przyniesie nie tylko falę hejtu, ale przede wszystkim niebezpieczne konsekwencje nieodpowiedzialnych zachowań. Mimo to regularnie kilka razy w tygodniu jadą nad rzekę, by w zimnej wodzie zregenerować swoje ciało, podarować sobie zastrzyk endorfin i adrenaliny. I choć tęsknią za czasami, gdy morsowali tylko nieliczni, rozumieją, że w czasach, gdy możliwości uprawiania sportów zimowych są ograniczone, coraz więcej ludzi sięga po to, co jest w zasięgu ręki. I zapewniają, że gdy już się raz spróbuje, trudno z tego zrezygnować.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.