W Roku św. Józefa w ramach akcji "TATAraki" rozmawiamy z ojcami, kapłanami o tym, jakie miejsce w ich życiu zajmuje św. Józef.
O słowach, które nie muszą padać, patronie, który przyszedł ze swoją żoną, i najkrótszych w życiu rekolekcjach mówi ks. Rafał Babicki, proboszcz parafii Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Skierniewicach.
Agnieszka Napiórkowska: O Księdza przyjaźni z Matką Bożą nieraz już rozmawialiśmy. W Roku św. Józefa chciałam zapytać, czy w Świętej Rodzinie jedynie z Maryją Ksiądz wędruje, rozmawia? Jaką rolę w Księdza życiu zajmuje Jej mąż św. Józef?
Świętego Józefa, wydaje mi się, rozumiem. Z roku na rok coraz bardziej przemawia do mnie postawa niż mówienie. Mam tu na myśli swoich dziadków, tatę, kapłanów. Po latach często nie pamiętam ich konkretnych słów, ale wracają mi obrazy ich konkretnej postawy, zachowania. W osobie św. Józefa kompletnie nie przeszkadza mi to, że nie wiem, co i jak mówił. Czasem też bym już nie chciał gadać. Zamieniłbym słowa na kontemplację albo robienie czegoś konkretnego. Lubię współpracować z ludźmi, z którymi rozumiem się bez słów. Taki mam stan ducha na dziś. Dlatego zachwyca mnie osoba św. Józefa.
Naprawdę nie chciałby Ksiądz tak sobie z Nim usiąść i po męsku pogadać?
Ja z Nim gadam, tylko że bez słów. Dla kobiet to może być trudne do zrozumienia (śmiech). W kolejnym roku kapłaństwa coraz ważniejsze stają się refleksja, modlitwa, kontemplacja. Widzę, jak wiele rzeczy było przegadanych i nic z tego nie wyszło. Z Józefem idziemy w ciszy i razem się zastanawiamy, co i jak zrobić, by wypełnić wolę Boga. To jest konkret.
Jednym słowem - bliskość w działaniu? Czy z tego powodu obrał Ksiądz męża Maryi za duchowego kierownika budowy kościoła?
Dokładnie tak. Jego figurkę umieściłem w murach świątyni, mam go też w samochodzie i zawsze przy sobie, obok różańca. On wciąż mnie inspiruje i wspiera. Obejmując parafię, marzyłem, by jej patronem był jakiś mężczyzna, najlepiej jakiś współczesny święty, np. o. Maksymilian, ks. Jerzy Popiełuszko. No i okazało się, że parafia otrzymała tytuł Niepokalanego Serca NMP. I wtedy przyszła myśl, że Maryja, która zawsze była mi bliska, przyszła do naszej parafii nie sama, ale ze swoim mężem, z Józefem, z jego męskim sercem, takim w porę i nie w porę, stałym, wiernym sercem, które ogarnia i czas pokoju, i zawieruchy. Teraz, kiedy zbliżamy się już do finiszu budowy kościoła, wiem, ile mu zawdzięczam. Nieraz doświadczyłem tego, że tak, jak dobrze opiekował się Jezusem, tak też opiekował się naszą budową i młodą parafią.
Święty Józef jest patronem chrześcijańskich małżeństw, rodzin, ludzi pracy, a także dobrej śmierci. Czy w posłudze ciężko chorym i umierającym też Ksiądz ma w nim oparcie?
Ogromne. Mąż Maryi jest dla mnie nauczycielem obcowania ze śmiercią. W ostatnim czasie razem z nim przeżyłem mocne 15-minutowe rekolekcje. Zostałem poproszony, by pójść na oddział covidowy do jednej pacjentki. Z niemałą obawą i lękiem, bo wiem, jakie jest zagrożenie, zgodziłem się, mimo że nie jestem kapelanem szpitala. Jest to szczególne miejsce. Ubierając się w strój ochronny, rękawiczki, uświadomiłem sobie, że zostałem zaproszony do miejsca, w którym życie w jakimś stopniu styka się ze śmiercią. Będąc tam, zrozumiałem, dlaczego właśnie św. Józef jest patronem dobrej śmierci. Tam, przy chorych, konających nie ma rozmów. Jest cisza. Przebywających w śpiączce oczy już nie patrzą. Tam zostają już tylko modlitwa i wstawiennictwo. Gdy zbliża się śmierć, nikt nie gada. Sami się rodzimy, sami też odchodzimy. W tej ciszy on, milczący święty, jest blisko. To była dla mnie niezwykła lekcja. Cieszę się, że mogłem ją odebrać, że moim nauczycielem był Józef. Czując jego bliskość, przez cały czas miałem w sercu pokój. Wszystkim pacjentom udzieliłem sakramentu namaszczenia chorych. Czułem się jak na pierwszej linii frontu. To było bycie na ostatnim odcinku, w miejscu, w którym lekarze mówią: "Trzeba być przygotowanym na wszystko", potem już tylko Pan Bóg. Po takich Józefowych rekolekcjach wróciłem do siebie i zastanawiałem się, gdzie jest real. Tam czy tu?