– Lęk wywołany epidemią jest czymś naturalnym, ale nie skupiamy się na nim. Dla nas priorytetem są nasi podopieczni, którym chcemy codziennie wydać ciepły posiłek – mówi Barbara Günther.
Wydawało się, że w czasie izolacji, ograniczania kontaktów z innymi i zwiększonej troski o własne zdrowie pracowników i wolontariuszy pomagających najbardziej potrzebującym będzie ubywać. Stało się inaczej. Miejsca, gdzie ubodzy mogą dostać obiad, paczkę, a także odzież, w diecezji łowickiej wciąż przybywa. Wolontariusze mówią, że owszem, pandemia utrudniła niesienie pomocy, ale nie wpłynęła na pragnienie wyciągania dłoni do potrzebujących.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.