Zawsze chciałem być ze swoimi dziećmi

Do grona ojców, z którymi rozmawiamy o ojcostwie, dołączył Krzysztof Stasiak z Kutna, mąż Basi, tata Magdy i Marcina, który opowiada o św. Józefie, z którym nie zawsze było mu po drodze, relacji z ojcem, który się starał, i pociechach, dla których warto rezygnować z kariery.

Agnieszka Napiórkowska: Kiedy usłyszałeś, że papież Franciszek ogłosił 2021 Rokiem św. Józefa, jaka pierwsza myśl przyszła Ci do głowy?

Krzysztof Stasiak: Przyjąłem to do wiadomości na chłodno, bez emocji. Pomyślałem, że jestem na etapie zaprzyjaźniania się ze św. Józefem. Nie jestem z tych cichych, spokojnych, pokornych jak św. Józef. Stąd przez lata się z nim nie utożsamiałem. Zaczął mi się stawać bliższy, od kiedy mam dorosłe dzieci. Teraz wypada mi cichnąć, towarzyszyć, słuchać. W tym momencie jest dla mnie jakimś wzorcem. Odkrywam go, ale jestem na początku tej drogi. Zacząłem doceniać jego cechy, które dotąd mnie od niego odpychały.

Czy możesz zdradzić, kto był dla Ciebie wzorem ojca i jaką miałeś relację ze swoim tatą?

To jest trudne pytanie. Kilkanaście lat temu byłem na sesji o ojcostwie. Tam też padło takie pytanie. Odpowiadając na nie, odkryłem mojego tatę. Zawsze miałem i mam z nim niezły kontakt, ale wtedy, mając ponad 30 lat, dwójkę dzieci, odkryłem, jak dużo od niego wziąłem, jak dużo mi dał. Do dziś pamiętam jego wypowiedź: "Jednej kobiecie ślubowałem". Od niego uczyłem się postaw, które wydają mi się męskie - odpowiedzialności, uczciwości, dotrzymywania słowa. To są rzeczy, które wyniosłem z domu. Wiedziałem, że mężczyzna troszczy się o coś więcej i jest gotów coś stracić, zaryzykować dla większego dobra. Dziś wiem, że dał mi tyle, ile mógł. Sam dostał dużo mniej niż ja. Nie był idealny, ale zawsze się starał.


Całość w 8. numerze "Gościa Łowickiego" na 28 lutego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..