Dzisiejsze święconki, pełne symboli, zawierają i symboliczne porcje. Dawniej ksiądz przyjeżdżający do wsi święcił wszystko, co miało zostać spożyte w Wielkanoc. Co powinno znaleźć się na stole i w święconce?
Choć w liturgii Wielkiej Soboty to nie święconka jest najważniejsza, w tradycji utarło się, że to ważniejszy z obrzędów. Jednak zwyczaj chodzenia ze święconką do kościoła wcale nie trwa długo.
– Dawniej ksiądz przyjeżdżał do wsi, by poświęcić wszystko, co miało być spożyte w Wielkanoc. Święcenie pokarmów odbywało się przy kapliczkach lub u bogatszego gospodarza, dopiero w drugiej połowie XX w. zaczęto chodzić ze święconką do kościoła i tak zostało do dziś – mówi Michał Pająk, etnograf.
Na przestrzeni lat symbolika święconki i jej zawartość niewiele się zmieniły. – Warto podkreślić, że wiele tradycji chrześcijańskich miało swój początek w wierzeniach pogańskich. Tak dzieje się choćby w przypadku symboliki poszczególnych produktów w koszyczku. Muszą znaleźć się w nim jajka – symbol płodności, odradzającego się życia, zwycięstwa nad śmiercią. Chleb, który zapewniał pomyślność i dobrobyt, ale też przypominający, że Chrystus zostawił nam Siebie właśnie pod postacią chleba.
– Sól, która chroniła od zepsucia, symbolizowała oczyszczenie i, jak wierzono, odstraszała złe moce. Pieprz z kolei nawiązywał do gorzkich ziół. Korzeń chrzanu miał zapewnić zdrowie i siły. Mięso i wędliny symbolizowały baranka paschalnego. Miały zapewnić zdrowie, płodność i bogactwo – wymienia etnograf.
– Coraz rzadziej spotykany, ale do koszyczka trafiał także biały ser. To był wyraz troski o przyjaźń z przyrodą, zapewnienie zdrowia i rozwoju zwierząt domowych, bydła, owiec, kóz. Babka lub placek drożdżowy znajdujące się w koszyczku były znakiem umiejętności gospodyni, symbolizowały także upadek Jezusa pod krzyżem. Cały koszyk, stół wielkanocny przystrojony był gałązkami borówek, które są symbolem życia, nadziei i radości – dodaje.
Jednak najważniejszy wśród symboli był baranek – symbol Chrystusa zmartwychwstałego. – Nie był jak dzisiejsze z cukru, masła, nie wspominając już o czekoladowych czy plastikowych, ale z ciasta chlebowego – opowiada M. Pająk. – To, co poświęcone, nie mogło być już ruszone aż do świąt. Święconki nie wolno było podjadać ani nawet ruszać po przyniesieniu z kościoła do domu, bo to niosło za sobą nieurodzaj, a nawet ściągało mrówki do domu.
Zachęcamy do odwiedzenia facebookowego profilu Centrum Tradycji Kulinarnych gminy Lubochnia i obejrzenia filmu, w którym uczestnicy projektu "Lubocheński powrót do tradycji..." przedstawiają najważniejsze i najpiękniejsze tradycje wielkanocne. [TUTAJ]
Dziś, ze względu na pandemię, w wielu parafiach nie odbywa się święcenie pokarmów. Jednak zgodnie z zaleceniami przygotowaną święconkę należy pobłogosławić przed śniadaniem wielkanocnym. Niech nie zabraknie jej na naszych stołach.