Obok mnie na pewno jest ktoś, kto należy do tej samej owczarni i czeka na moje dobre słowo, modlitwę, uśmiech, zapewnienie o pamięci, pomocną dłoń (w przypadku owcy będzie to wyciągnięta pomocna racica).
Z Ewangelii według św. Jana (J 10,11-18)
Jezus powiedział: "Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; najemnik ucieka, dlatego że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej zagrody. I te muszę przyprowadzić, i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca".
Dobry Pasterz zna swoje owce. Przeczytałem gdzieś, że potrafi świetnie rozpoznać je po samym umaszczeniu. Wie, że ta biała z szarą plamą na prawym boku lubi odchodzić od stada. A tamta, która wydaje się, że jest prawie czarna, lubi skubać koniczynkę w cieniu pod drzewkiem. „Znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca”. Bez poznania nie ma więzi, relacji, miłości. I oczywiście, że nie chodzi o takie poznanie, że np. to jest pan Iksiński i mieszka w bloku po drugiej stronie ulicy, a ta pani Igrekowska codziennie rano wyprowadza psa na spacer. Na tym moja wiedza, poznanie się kończy.
Jezus mówi o relacjach, więziach, w których jest obecna miłość rozumiana między innymi jako wzajemna troska o siebie. Przecież nikt z nas nie jest samotną wyspą. Mamy swoją historię, pochodzenie, konkretne życiowe konteksty, wydarzenia. A to w gruncie rzeczy kwestia obecności w naszym życiu innych ludzi: rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, współmałżonka, dzieci, kolegów i koleżanek z pracy, kapłanów, parafian… Ale też jest to nasza obecność w ich życiu. To się przenika, wchodzi w interakcje.
Jesteśmy powołani do życia z innymi ludźmi, ale też i dla innych ludzi. I to poniekąd określa naszą tożsamość, to kim jesteśmy. Nasze relacje z innymi ludźmi i związane z nimi wydarzenia. Oczywiście będą to historie zarówno radosne, jak i bolesne. Takie, których wspomnienie wywołuje uśmiech na twarzy, ale też i takie, co wyciskają łzy. Niemniej jednak Niedziela Chrystusa Dobrego Pasterza to dobra okazja do tego, aby podziękować Panu Bogu za wszystkich ludzi, których postawił na drodze naszego życia. Nawet za tych, których nigdy nie chcielibyśmy spotkać i poznać. Jeśli prawdziwe są słowa św. Teresy od Dzieciątka Jezus, że „wszystko jest łaską”, to nawet osoby, od których doświadczamy niesprawiedliwości, mogą okazać się Bożym darem, pod warunkiem, że szukamy jedynie wypełnienia się woli Bożej.
Mogę się skupiać na moich zranieniach i doznanych krzywdach i tak naprawdę nie żyć. A obok mnie na pewno jest ktoś, kto należy do tej samej owczarni i czeka na moje dobre słowo, modlitwę, uśmiech, zapewnienie o pamięci, pomocną dłoń (w przypadku owcy będzie to wyciągnięta pomocna racica.
Taką pomocną dłonią jest modlitewna akcja "Gościa Łowickiego" Nie narzekaj! #iweźsięmódl. Co prawda w założeniu, aby otoczyć modlitwą kapłanów, ale z zachętą, aby rozszerzyć ją na innych ludzi. Zamiast więc uprawiać nasz sport narodowy w kategorii narzekanie, które nas zniechęca, demotywuje i odbiera nadzieję, podejmijmy wyzwanie – taki challenge, aby przynajmniej przez tydzień zamienić je na dziękczynienie. Jak zachęca redakcja "Gościa Łowickiego" – zamień narzekanie na modlitwę i tropienie dobra: w twoim mężu, żonie, proboszczu, organiście, kościelnym, dyrektorze, a nawet w sobie samym. A zatem… Nie narzekaj! #iweźsięmódl!