Trzeci dzień matur na poziomie podstawowym dobiega końca. O 9.00 abiturienci rozpoczęli egzamin z języka obcego. Jednak to nie egzaminy wywołały najwięcej emocji, a pierwsze od dłuższego czasu spotkanie w gronie licealnej klasy.
We wtorek 4 maja w całej Polsce rozpoczęły się egzaminy maturalne. W diecezji łowickiej w liceach i technikach przystąpiło do nich kilka tysięcy uczniów. Po dwuletniej nauce w formie online, z okrojonym zakresem materiału, bez egzaminów ustnych, za to z dużym spokojem maturzyści pisali egzamin z języka polskiego i matematyki. Dziś mierzą się z językiem obcym, głównie angielskim.
- Polski w porządku. Mimo że jestem "mat-geo", nie miałem trudności z przedstawionymi tematami. Spodziewałem się "Lalki" i przeczytałem ją dwa razy, a na maturze i tak wybrałem "Ziemię obiecaną" Władysława Reymonta. Motyw miasta jakoś bardziej mi odpowiadał, przy ambicjach bałem się, że "popłynę" sam nie wiem, w którą stronę. Jestem spokojny o wynik, 30 proc. na pewno będę mieć, a myślę, że koło 70-80 proc. powinienem osiągnąć. Mnie tyle wystarczy - mówił na gorąco Kamil Zagórski, maturzysta z Żyrardowa.
W ogólnej ocenie maturzystów tegoroczny egzamin z matematyki wywołał wiele strachu, który na sali egzaminacyjnej opadał z każdym kolejnym zadaniem. - Matmy bałam się najbardziej. Ścisłe przedmioty nie są moją mocną stroną, a przez nauczanie online ambicje jakoś nie wzrastały, wręcz przeciwnie. Rodzicie przymusili mnie do korepetycji i dziś jestem im wdzięczna, bo po egzaminie czuję, że zdałam. Sprawdziłam już pierwsze odpowiedzi i jestem spokojna. Spodziewałam się trudniejszych zadań, wielu takich, które mieliśmy na początku naszej edukacji w liceum, a które nie wydawały się ważne. Z prawdopodobieństwem były schody, ale jakoś poszło - mówi Zuzanna Klimaszewska.
Jednak przed budynkami szkół, na szkolnych korytarzach, w salach lekcyjnych, w których uczniowie w małych grupach czekali na test, więcej emocji wywoływało spotkanie po czasie "online". - Dziwne uczucie, bo nie ukrywamy, widzieliśmy się ze znajomymi ze szkoły "prywatnie", ale po prawie dwóch latach w necie nagle spotkaliśmy się w szkole w normalnym świecie. Nauczyciele też się pozmieniali. Zazwyczaj widzieliśmy tylko twarze, a nie całą sylwetkę i my jacyś tacy inni... - mówią uczniowie. - Przy zakończeniu roku 30 kwietnia nie było żalu, że opuszczamy mury szkoły, bo my je opuściliśmy już dawno temu. Dziś jest taki żal, że to w sumie ostatnie spotkanie w tym składzie. Kolejne matury już każdy ma w innym terminie, a potem to już studenckie życie. Trzymajcie za nas kciuki, żebyśmy się odnaleźli - proszą maturzyści z Sochaczewa.