W ramach naszego cyklu "TATAraki" zapraszamy na kolejną rozmowę. O św. Józefie, patronie rodziny, zasobach, z których można czerpać, i byciu "przy", a nie "obok" opowiada Marcin Kalinowski, mąż Ewy, tata Jadwigi, Antoniego i Franciszka.
Agnieszka Napiórkowska: Przeżywamy obecnie Rok św. Józefa i Rok Rodziny. Czy dla Ciebie są one spójne? Myśląc o św. Józefie, widzisz go w rodzinie? Masz z nim jakiś kontakt?
Marcin Kalinowski: Zdecydowanie tak. Decyzja papieża uwypukliła i wzmocniła tę relację. Święty Józef, trochę za sprawą żony, jest mi bardzo bliski. Jest on patronem naszego małżeństwa. Zdecydowaliśmy o tym dawno temu. Na patrona wybraliśmy go po wspólnej modlitwie. Od tamtego czasu odwołuję się do niego w różnych sytuacjach, zarówno takich męskich, jak i rodzinnych.
Masz poczucie, że on Cię inspiruje, mimo iż tak niewiele o nim wiemy?
Właśnie z tego powodu jest mi bliski. Ja nie jestem z natury przebojowy czy ekspresyjny. On robił swoje. Miał kontakt z Panem Bogiem i umiał słuchać. Niewiele mówił, ale swoją postawą był oparciem. Kiedy trzeba było, działał zdecydowanie. To mnie inspiruje i uczy. Chciałbym taki być. Dlatego patrzę na niego w różnych sytuacjach. On wiedział, co, kiedy i jak robić. Zapewne miał swoje rozterki i wątpliwości, ale miał w sobie tego ducha. To jest dla mnie męskość i miłość. Zachwycają mnie jego troska i zasłuchanie się w głos Kogoś ważniejszego, czyli w Pana Boga, a nie liczenie tylko na siebie.
Doświadczasz namacalnie jego pomocy?
Tak. Podam jeden przykład. Udało się nam kiedyś z Ewą wyjechać w rocznicę ślubu na weekend. Dzień wcześniej odebrałem od mechanika samochód. W trakcie drogi, pod Częstochową, przestały wchodzić górne biegi. Zdenerwowałem się. Wszystko widziałem w czarnych barwach. Żona była spokojna. Jakoś dojechaliśmy na miejsce. Była sobota. Na początku sam próbowałem szukać usterki. Niestety, bez efektu. Zaczęliśmy dzwonić po mechanikach. Bez sukcesu. Ewa zaproponowała, byśmy poprosili o pomoc św. Józefa. Przez drogę do mechanika modliliśmy się. Na miejscu okazało się, że on zamykał już warsztat, ale zgodził się zobaczyć nasze auto. Okazało się, że powodem awarii był drobiazg. Naprawa tego trwała kilka minut. Dopóki nie wezwaliśmy wstawiennictwa św. Józefa, nic nie szło. Wierzę, że Józef pomógł.
W ramach naszego cyklu rozmawiamy o ojcostwie. Czy możesz powiedzieć, czym ono jest dla Ciebie?
Bycie ojcem to jest wszystko. Dla mnie to kwintesencja miłości, męskości. Czuję, że to, iż jestem ojcem, jest zarówno ważnym zadaniem, jak i niesamowitym przywilejem i radością. Ojcostwo jednak to też droga, proces, zadanie i coś, do czego staram się cały czas dorastać. Wciąż szukam różnych inspiracji, także rozmawiając z własnymi dziećmi. Staram się dużo słuchać, przyglądać się i być przy nich. To, jakim jestem ojcem, to też duża zasługa mojej żony. Ona daje mi przestrzeń, zaufanie i wsparcie.
Cala rozmowa w 36. numerze papierowego wydania "Gościa Łowickiego" na 12 września.