Historia skrywana w ramionach

W 1896 roku ich przodkowie kierowani wdzięcznością po ustaniu epidemii cholery ustawili znak zwycięstwa - duży drewniany krzyż. 125 lat później, z inicjatywy mieszkańców Miedniewic, odbyła się uroczystość poświęcenia nowego krzyża. Stanął w tym samym miejscu co jego poprzednik, przy wjeździe do miejscowości na skrzyżowaniu ulic Unii Europejskiej i Miedniewickiej.

Wydarzenie rozpoczęło się uroczystą Mszą Świętą koncelebrowaną, której przewodniczył i homilię wygłosił ks. Jan Pietrzyk, proboszcz parafii św. Jakuba w Skierniewicach. Podczas Eucharystii poświęcone zostały małe krzyżyki wykonane z drewna starego krzyża. Na znak pamięci i ciągłości w nowy krzyż wklejono element starego. Odwzorowane zostały także wszystkie elementy ozdobne. Usytuowany pomiędzy drzewami znowu przypomina o Bogu i wierze mieszkańców Miedniewic.

Podczas Eucharystii poświęcone zostały małe krzyżyki wykonane ze starego krzyża.   Podczas Eucharystii poświęcone zostały małe krzyżyki wykonane ze starego krzyża.
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

W Eucharystii i poświęceniu zwycięskiego znaku wiary uczestniczyli nie tylko okoliczni mieszkańcy, ale także dalsi sąsiedzi i rzesza skierniewiczan. Wśród modlących się nie zabrakło wójta gminy.

– Bóg w Jezusie Chrystusie uniżył samego siebie, byśmy my mogli zbliżyć się do Tego, który kocha bez pamięci. I ten krzyż pandemiczny, który ustawiliście na skrzyżowaniu, niech tę prawdę przypomina. Szanujcie go, bo on przypomina, że jest Bóg – mówił w homilii ks. Jan Pietrzyk.

Bezpośrednio po Eucharystii nastąpiło poświęcenia nowego krzyża. Na wspomnianym skrzyżowaniu zgromadziły się rzesze wiernych. Gros osób, podnosząc głowę, wpatrywało się w podświetloną figurę Ukrzyżowanego Zbawiciela. Po wielu policzkach popłynęły łzy. Mimo chłodu nikt nie myślał o powrocie do domu. Spontanicznie ktoś podzielił się świadectwem, wspomnieniami. Przejmującą ciszę i zadumę przerwała gra na trąbce. Czas jakby się zatrzymał. Spod krzyża modlący się nie odchodzili z pustymi rękami. Każda z rodzin w dłoniach trzymała mały krzyżyk, znak wiary swojej i swoich przodków. 

W nowy znak wiary wmontowano krzyż wykonany z drewna pochodzącego ze starego krzyża.   W nowy znak wiary wmontowano krzyż wykonany z drewna pochodzącego ze starego krzyża.
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

O pomyśle odnowienia starego znaku wiary jeszcze w kościele opowiedziała Ewa Zakrzewska, jedna z inicjatorek przedsięwzięcia. – Inicjatywa odnowienia i częściowej wymiany krzyża rozpoczęła się bardzo spontanicznie. Była ona wynikiem spacerów moich i Agaty Zając i naszych wspólnych modlitw różańcowych – mówiła Ewa.

Do komitetu organizacyjnego obok Zakrzewskich i Zająców dołączyło także małżeństwo państwa Seligów. Ci ostatni jako rdzenni mieszkańcy wzięli na siebie rozpoznanie własności terenu, uzyskanie stosownych zgód właścicieli. Na głowie Ewy i Agaty była realizacja przedsięwzięcia. Na progu prac nie było łatwo. Przełom nastąpił jednego dnia po modlitwie. – W czasie, gdy wszystko jeszcze szło pod górkę, stałam w kościele obok Ewy i się modliłam. Był to trudny czas, w którym wątpiłyśmy, czy uda się nam zrealizować to marzenie – wspomina Agata Zając. – Podczas modlitwy spłynęły na mnie spokój i pewność. Wtedy w sercu wypowiedziałam do Pana Jezusa słowa: „Jeśli chcesz tam być, patrzeć na mój dom i się mną opiekować, to się tym zajmij. Wiem, że Ewa też się wtedy o to gorąco modliła. Gdy wyszłyśmy z kościoła, obie czułyśmy, że On tego chce. Po tym doświadczeniu rozniosłyśmy listy do sąsiadów. I wtedy niemal każdego dnia zaczęły dziać się cuda. Doświadczyłyśmy pomocy i wspólnoty. To było prawdziwe pospolite ruszenie. Sąsiedzi na różne sposoby pokazali, że tego chcą, że mają potrzebę dać siebie. Wzruszeń nie brakowało – wyznała Agata.


Więcej o nowym krzyżu w 40. numerze papierowego wydania "Gościa łowickiego".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..