– Jesteśmy szczęściarzami, ponieważ ochrzczono nas zaraz po urodzeniu. Ale trzeba nam to nowe życie odkrywać. Trzeba głęboko wchodzić w tajemnicę chrztu. Chrześcijaninem człowiek się nie rodzi, tylko się staje – mówił bp Wojciech Osial.
W Wyższym Seminarium Duchownym w Łowiczu w Niedzielę Chrztu Pańskiego członkowie Ruchu Światło–Życie diecezji łowickiej spotkali się z bp. Osialem i kapłanami na wspólnej modlitwie. Spotkanie, które było okazją do złożenia sobie życzeń, rozpoczęło się od zawiązania wspólnoty.
To zanurzenie nas topi
W centrum była uroczysta Eucharystia pod przewodnictwem bp. Osiala. Hierarcha w homilii, odnosząc się do Ewangelii mówiącej o chrzcie Jezusa, wiele miejsca poświęcił temu sakramentowi. Biskup przywołał m.in. świadectwo misjonarza opowiadającego o mężczyźnie, który w podeszłym wieku przyjął chrzest. – Gdy go przyjmował, płakał jak dziecko. Najciekawsze jest to, że ile razy go po chrzcie świętym pytano o to, ile ma lat, odpowiadał w sposób zdecydowany, że ma tyle, ile minęło od dnia chrztu świętego. Wcześniejsze 80 lat bez chrztu było dla niego życiem bez życia – mówił biskup. Hierarcha wyjaśnił, że pojecie „chrzest” oznacza „zanurzyć”, a wręcz „utopić”.
– Właściwie trzeba powiedzieć, że to zanurzenie nas topi. Niszczy starego człowieka, by mógł urodzić się nowy człowiek. Wody chrztu dają nam nowe życie. Chrześcijaninem człowiek się nie rodzi, tylko się staje. Przeżywanie tajemnicy chrztu konkretyzuje się każdego dnia naszego życia. To jest wielka codzienna praca duchowa. Jest to walka z naszymi skłonnościami, z naszą próżną chwałą, pychą, z tym, co cielesne, zmysłowe, to jest walka z lękiem przed dawaniem świadectwa, przed osądami ze strony świata. By wzrastać, potrzeba nam nieustannego kontaktu z Bogiem, potrzeba trwania na modlitwie – mówił bp Osial.
Po Eucharystii w auli WSD odbyło się spotkanie z Joanną Jurkiewicz, która podzieliła się świadectwem osobistych spotkań z Janem Pawłem II, jakie przeżyła podczas pierwszej oazy, która miała miejsce w Rzymie i w Castel Gandolfo w sierpniu 1979 roku. – Otrzymałam wielki dar. To była pierwsza taka oaza w Rzymie. Przeżycie jej było czymś wielkim. We mnie to wszystko zostało i przez wszystkie minione lata staram się do tych wartości odnosić we wszystkich życiowych decyzjach – mówiła na wstępie. Prelegentka ukazywała, jak wspaniały był Ojciec Święty, jak wiele dobrego dał młodym podczas tamtych spotkań. Pokrótce opowiedziała, jak przebiegała tamtejsza oaza, przywołała niektóre wypowiedzi i słowa papieża, jego gesty, zachowania, czułość i pochylanie się nad każdym człowiekiem. – Spalał się w miłości dla nas i całym sobą pokazywał, jak wiele mogę dać drugiemu człowiekowi, dając – wydawałoby się – tak niewiele: kilka sekund, chwilę zainteresowania. Umiejętność „zatrzymania się przy drugim człowieku” była czymś, czego swoją postawą niezmiennie uczył nas Karol Wojtyła – podkreśla pani Joanna. Po spotkaniu prelegentka podpisywała swoją książkę opowiadającą właśnie o tej rzymskiej oazie.
Potrzebne zatrzymanie
Zgodnie z tradycją, na spotkanie przyjechały całe rodziny z różnych stron diecezji, które na co dzień formują się we wspólnocie Domowego Kościoła, oazie młodzieżowej i Oazie Dzieci Bożych. Nie zabrakło też kapłanów, którzy opiekują się małżeństwami, młodzieżą i dziećmi. Czas spędzony na modlitwie, słuchaniu, rozmowach był dla wielu uczestników wzięciem głębokiego duchowego oddechu, po którym dalsza praca staje się prostsza. – Jesteśmy w Domowym Kościele trzy lata. Takie spotkania dają nam poczucie wspólnoty, bycie w tym samym z innymi ludźmi – mówi Marta Nalej. Podobnego zdania jest Arek, mąż Marty. – Mamy świetny krąg. Tworzą go cztery małżeństwa. Wszyscy jesteśmy na tym samym etapie życia (młode małżeństwa z dziećmi). Wspaniałe jest to, że możemy się wspierać, że razem słuchamy słowa Bożego, razem się modlimy i przyjaźnimy. Raz w miesiącu spotykamy się z księdzem. To wszystko wzbogaca naszą wiarę. I choć uważam, że w wiele miejsc powinien być dopuszczony Duch Święty, by je zreformować, na ten moment naszego życia Domowy Kościół jest najlepszą drogą dla nas. Dlatego też tu jesteśmy, tu się angażujemy i poszukujemy dialogu – dodaje Arek.
Wśród małżeństw byli Iwona i Albert z Sochaczewa. – Od momentu przystąpienia do Domowego Kościoła staramy się uczestniczyć w diecezjalnym spotkaniu opłatkowym w Łowiczu. Oprócz uroczystej Eucharystii, którą przeżyliśmy w duchu bożonarodzeniowym, jak co roku mieliśmy okazję spotkać wielu znajomych, z którymi poznaliśmy się na różnych rekolekcjach. Cieszymy się, że podtrzymywana jest tradycja spotkania opłatkowego w ruchu. Mamy poczucie, że nie tylko nam potrzebne jest takie „zatrzymanie” i doświadczenie wspólnoty – mówi Iwona Wasilewska.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się