Jezus nigdy nie rzuca słów na wiatr! On rzuca ziarna słowa na glebę serc ludzkich. On przemawia do ludzkiej wyobraźni. On odwołuje się do ludzkiej wrażliwości. Im posłuszniejsi słudzy gotowi zaufać Mu, czasami wydawałoby się, że wbrew nadziei, tym pełniejsze wodą stągwie. Im większe posłuszeństwo Jezusowi i im pełniejsze stągwie, tym więcej łaski Pana, która zawsze okazuje się być łaską obfitą ponad miarę.
Z Ewangelii według św. Jana (J 2,1-12).
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu. Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. Następnie On, Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni (J 2,1-12).
Jezus nigdy nie rzuca słów na wiatr! Dopiero co powiedział Natanaelowi, że dzięki jego wierze w Jezusa jako Nauczyciela, Syna Bożego i Króla Izraela (por. J 1,49) zobaczy i doświadczy o wiele więcej niż dotychczas (por. J 1,50), a oto nie minęły nawet trzy dni, a Natanael zobaczył pierwszy publiczny znak Jezusa na weselu w Kanie i uwierzył w Niego jeszcze bardziej (por. J 2,11). A przecież dobrze wiemy, że był to dopiero początek znaków Pana (por. J 2,11).
Jezus nigdy nie rzuca słów na wiatr! On rzuca ziarna słowa na glebę serc ludzkich. On przemawia do ludzkiej wyobraźni. On odwołuje się do ludzkiej wrażliwości. Im posłuszniejsi słudzy gotowi zaufać Mu, czasami wydawałoby się, że wbrew nadziei (por. Rz 4,18), tym pełniejsze wodą stągwie (por. J 2,7). Im większe posłuszeństwo Jezusowi i im pełniejsze stągwie, tym więcej łaski Pana, która zawsze okazuje się być łaską obfitą ponad miarę (por. 1 Tm 1,14).
Czuję, że dzisiejsza niedziela jest właściwym czasem na to, bym rozejrzał się po mych domowych, życiowych i powołaniowych stągwiach i – poruszony słowami samego Jezusa – podolewał wody wszędzie tam, gdzie ona wyciekła i skąd ona w międzyczasie najzwyczajniej w świecie wyparowała.
Z cudowną pomocą Oblubieńca stać mnie przecież nieustannie na dobre wino (por. J 2,10) w każdym czasie i o każdej porze trwającego wciąż wesela, jakim tak naprawdę jest… całe moje życie.
Nie smućmy się i nie zamartwiajmy! Owszem, woda i wino są ważne, lecz nie są wcale najważniejsze. Najważniejsze jest, że Pan Młody jest z nami (por. Łk 5,34). Przecież to właśnie w chwili wywyższenia Pana Młodego na krzyżu (por. J 12,32) okazało się, że stągiew najgłębsza, najpojemniejsza, wprost bez dna i ponad wszelką miarę ludzkich oczekiwań jest… w Nim, w Jego wnętrzu, a jest nią… Jego Najświętsze Serce.
Post scriptum:
- Synu, nie mają już wina (por. J 2,3).
- To prawda, Matko, ale przecież mają Mnie!