Recepta na szczęście? Kto by jej nie chciał… Kiedy spoglądam na reklamy w internecie czy telewizji, to mam wrażenie, że cały czas czegoś mi brak. A przynajmniej to próbuje mi się wmówić. Sekret długowieczności? Głosi jeden z nagłówków artykułu opatrzonego zdjęciem starszej pani. Recepta na radość życia? Pyta pan ćwiczący jogę. A ja… właściwie nie chcę ani „długowieczności”, ani „radości życia”. Chcę być błogosławiony.
Z Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 6, 17. 20-26)
Jezus zszedł z Dwunastoma na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu. On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: "Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom".
Kiedyś kolega zarzucił mi, że moja religia jest religią ludzi smutnych i wiecznie cierpiących. Hmm… gdyby się nad tym zastanowić i przyjrzeć osobom wychodzącym z niedzielnej Mszy świętej, to rzeczywiście, czasem można odnieść takie wrażenie. Ale dlaczego tak się dzieje? Jaka jest przyczyna tego udręczenia, smutku, czy cierpienia? W zasadzie nie ma jednej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Dlatego je zmienimy: jaka jest przyczyna Twojego udręczenia, Twojego smutku, Twojego cierpienia? Teraz możesz odpowiedzieć sobie sam. Katolicy nie są osobami bez problemów, bez historii, bez trudności, bez cierpienia. Mamy swoje troski, z którymi zmagamy się na co dzień. Dlaczego jednak, tak bardzo często nasze postawy nie budzą wśród innych nadziei? Może czasami nam również brakuje pocieszenia, bliskości, wiary, cierpliwości w oczekiwaniu na Bożą łaskę? Może również przeżywamy zwątpienia, kryzysy i potrzebujemy zwrócić się do Boga i zaufać, że naprawdę jesteśmy błogosławieni. Że możemy być błogosławieni. Błogosławieni ubodzy, głodujący, błogosławieni potrzebujący, płaczący czy znienawidzeni, bo wielka jest nasza nagroda w niebie. A co pozostaje na ziemi? Przecież trzeba jakoś to życie przeżyć… Racja. Dlatego też jeszcze raz powtórzę, nie chcę długowieczności, a nawet potocznie rozumianej radości życia. Chcę wieczności i radości wiecznej. To przecież nie znaczy, że nie chcę być szczęśliwy na ziemi, jednak wiem, że moje życie przy Bogu, już tutaj, w tym świecie, moja wierność – nawet, gdy jest trudno, moja wiara – nawet, gdy czasami słaba, moje starania – nawet, gdy czasami niewystarczające, mogą być przyczyną mojej radości. Już teraz. Bo wiem, że Bóg jest wierny swoim obietnicom. Co więcej jestem Jezusowi wdzięczny również za "biada". Traktuję je jako ostrzeżenie i pouczenie. Jako wskazanie, gdzie jest właściwy kierunek i jaki jest cel mojej drogi. Jeżeli On jest Drogą, Prawdą i Życiem, to nie potrzebuję dodatkowych wskazówek i recept na dobre życie.