Świątecznej tradycji stało się zadość. Po sumie w parafii Świętej Trójcy w Lutkówce nielicznym udało się wyjść suchym ze świątyni. Po latach pandemicznej przerwy lany poniedziałek powrócił w znanej i lubianej przez wiernych formie, a to za sprawą OSP Zbiroża i inicjatywy proboszcza.
Tradycja ludowa mówi, że każdy, kto został obficie oblany w lany poniedziałek, przez cały rok będzie mieć szczęście i powodzenie. Mieszkańcom Lutówki i okolicznych miejscowości, którzy przyjeżdżają, by wziąć udział w zabawie, powodzenia na pewno nie zabraknie.
Sowitego "lania wody" w ten jeden dzień w roku brakowało przez ostatnie dwa lata.
- Wszyscy pamiętają, jak było w 2020 roku. Nie można było przyjść do kościoła ze względu na pandemię, więc nie było mowy ani nawet ochoty na tradycję lanego poniedziałku. W ubiegłym roku strażacy przyjechali, ale woda była skierowana tylko w górę, bardziej na drzewa i świątynię. Trzeba nam było bardziej dbać o zdrowie. W tym roku też muszę przyznać, że jest skromniej, ale i ludzie chyba bardziej ostrożni, zdystansowani. Nie wygląda to tak, jak przed pandemią, ale powoli, z rozsądkiem powracamy do tradycji - mówi ks. Zbigniew Chmielewski.
Ks. Chmielewski przyznaje, że po latach pandemii oblewanie wodą jest nieco skromniejsze.Ksiądz proboszcz, wzorem lat ubiegłych, był nie tylko obficie oblany wodą, ale również osobiście zadbał, by jego parafianie i goście z okolicznych miejscowości "poczuli" tradycję na sobie. Pomogli mu w tym, jak co roku, strażacy z OSP Zbiroża.
Strumienie wody skierowane z każdej strony świątyni, kurtyna wodna na ulicy między placem kościelnym a plebanią - nie było możliwości, by wyjść suchym ze świątyni. I choć wielu do ostatniej chwili chowało się w kościele, próbowało wyjść bocznymi drzwiami czy zasłaniało się torebką, płaszczem - po cichu każdy liczył na oblanie wodą.
Kapelusze, płaszcze przeciwdeszczowe, torebki czy dłonie raczej nie uchroniły przed zmoknięciem.- Próbowałam się zasłonić, ale to raczej ze względu na makijaż, fryzurę i perspektywę obiadu u przyszłej teściowej, ale na nic się to zdało. I dobrze! Raz do roku, zgodnie z tradycją, nawet wypada zostać zmoczonym. Zwłaszcza, że też pogoda nas różnie doświadcza w święta wielkanocne i zdarzają się lata, że w śniegu i przy mrozie nikomu do głowy nie przychodzi lać wodą. Dziś nie widzę przeszkód - mówi Malwina, parafianka.
Strażacy z OSP Zbiroża również czekali na powrót tradycyjnej formy świętowania. Ich zaangażowanie widać było nawet tuż po zakończonej zabawie, gdy nie szczędzili sobie sami pomyślności, którą - według tradycji - gwarantuje obfite lanie wodą w śmigus-dyngus.
- Na nich zawsze można liczyć - mówi ks. Chmielewski. - Dziwnie by było gdyby zabrakło naszych druhów w ten poniedziałkowy, świąteczny dzień. Dobrze, że i proboszcz, i strażacy chcą podtrzymywać tradycję, a ludzie jak trochę wody dostaną to tylko na zdrowie, uciechę i pomyślność - dodają wierni.