To był najbardziej pracowity okres w roku. Każdego dnia o świcie Kalarus, Nowak, Boryna, Majka... z całymi rodzinami szli w pole kosić owies, pszenicę, jęczmień, żyto. Każdy marzył, by ziarna starczyło dla domowników i zwierząt. Wszyscy od małego wiedzieli, że chleba nie przynosi się z supermarketu.
Dziadek Stach nie dziwił się, że Bóg zechciał ukryć się pod postacią chleba. Czy mógł wybrać coś lepszego? Nic nie przychodziło mu do głowy. Nieraz natomiast dziękował Stwórcy za ten wybór, bo chleb zawsze bardzo mu smakował. Biorąc pajdę, często się zamyślał, zastygał. Nad czym? Może zastanawiał się, czy także tam, w niebie, na uczcie Pańskiej obok przeróżnych frykasów znajdzie jakąś kromkę...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.