Czwartego dnia pielgrzymi XVII ŁPPM na Jasną Górę zgodnie z planem opuścili teren diecezji łowickiej. Podczas Mszy św. porannej w Małczu modlił się z nimi bp Andrzej F. Dziuba.
Dzień był pełen nowości. Pierwszą była zmiana trasy. Ku radości pielgrzymów była to zmiana na lepsze. Pątnicy mieli do pokonania mniej kilometrów niż zwykle. Krótsza trasa nie oznaczała mniejszych wyzwań. Także tych duchowych nie brakowało. Przez cały dzień pątnicy modlili się w swoich intencjach, a także za osoby cierpiące z powodu depresji, wyczerpania. Pamiętali o ludziach przytłoczonych tempem życia. Dla nich wszystkich prosili o to, by mogli otrzymać odpowiednie wsparcie i światło, które otworzy ich na pełnię życia.
Przez cały czas na szlaku z pielgrzymami byli przedstawiciele Fundacji Maria Magdalena, którzy świadczyli o wyjściu z nałogu. O swojej drodze do wolności opowiadała m.in. Paulina Adamczyk, prezes fundacji.
Podczas drogi, która swój kres tego dnia miała w Żarnowicy Dużej, pielgrzymi spotykali się z życzliwością mieszkańców m.in. Ojrzanowa, Łaziska, Chorzęcina.
Czwartego dnia o doświadczenie pielgrzymowania zapytaliśmy Wiolę Białą, dziewicę konsekrowaną, która na kilka dni z racji obowiązków musiała przerwać wędrówkę. Do pielgrzymów dołączy na dwa dni przed końcem.
Dla Wioli pielgrzymowanie to wspólnota miłości, piękne relacje, wspólny cel - Jezus.Agnieszka Napiórkowska: Jak rozumiesz tegoroczne hasło pielgrzymki?
Wioletta Biała: - Modlę się nieustannie, abym potrafiła słuchać tego, co mówi Bóg i drugi człowiek. Dlatego gdy zobaczyłam tegoroczne hasło pomyślałam, że jest ono tym, czego pragnę. Słuchać i wierzyć na maxa. Jest we mnie pragnienie, by słuchać słowa Boga, usłyszeć je i przechowywać w sercu jak Maryja, by wydało owoc. Wskazuje mi ono wolę Boga, kształtuje moje powołanie i moją tożsamość dziecka Bożego i kobiety. Często bywa trudne, niejasne. Ważne jest jednak, by pozostało w moim sercu. Widzę, że w odpowiednim czasie dzięki łasce Bóg pozwala mi je zrozumieć.
Możesz opowiedzieć, jakimi drogami prowadził Cię Pan Bóg
- Pochodzę z rodziny katolickiej, wierzącej tradycyjnie, ale zawsze tęskniłam za Miłością, bo tak naprawdę byłam osobą praktykującą, ale nie wierzyłam, że Jezus żyje. Pielgrzymki, przez które Pan mnie pociągał, były początkowo dobrym spędzaniem czasu z przyjaciółmi. Jednak na jednej z nich przemówił do mnie przez świadectwo pewnej siostry z grupy. Wtedy zobaczyłam, że coś, co było wręcz niemożliwe, ona po 30 latach wymodliła. Była to przemiana serca jej męża. To był zwrotny moment w moim życiu. Zaczęłam się modlić o łaskę wiary i o to, bym mogła pomagać innym ludziom. Bóg odpowiedział na moje wołanie. Ciężko mnie doświadczył, bo w wieku 25 lat zachorowałam na raka i moje szanse na wyzdrowienie po wystąpieniu przerzutów były zerowe z medycznego punktu. W Polsce były tylko dwa takie przypadki. Więc widać, że naprawdę Bóg chciał mi pokazać, jak wyjątkowa jestem. Po tym doświadczeniu czekał, aż pozwolę Mu kierować moim życiem i zaproszę Go do niego jako Pana i Zbawiciela, by to On mógł układać moje życie tak, bym była szczęśliwa i doświadczyła Jego Miłości, której zawsze pragnęłam. Tak się stało. Podczas czuwania Odnowy w Duchu Świętym przez wstawiennictwo Maryi zostałam uzdrowiona z raka w ciągu 1 sekundy (wszystkie guzy zniknęły). Niemożliwe stało się możliwe. Wtedy to Bóg wlał w moje serce żywą wiarę, miłość i radość. Wiedziałam, że Jezus żyje. Gdyby tak nie było, dawno bym była w grobie. Wszystko oczywiście zostało zbadane i zdumiewało lekarzy. Wtedy w euforii powiedziałam: - Jezu, skoro jeszcze żyję, to chcę żyć dla Ciebie. Droga była długa, bo takie złoto to trzeba wypalać w ogniu. (śmiech) Bóg poważnie potraktował moje słowa, choć ja je wypowiadałam w ogromnym pocieszeniu, był nawet czas, że o nich zapomniałam, ale Bóg sam się upomniał i zaczął wyprowadzać mnie na swoje ścieżki. Niesamowite jest to, że abym usłyszała to, co Bóg chce mi podarować (najlepsza z możliwych dróg), musiałam wyjść z domu i pozwolić Bogu mnie oczyścił, wyciszył burze w moim sercu, wyprowadził na pustynię i mówił do mojego serca. Dziś jestem dziewica konsekrowaną diecezji łowickiej i z perspektywy czasu uważam, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. Czuję, że jestem na swoim miejscu i bardzo szczęśliwa.