Od pierwszej niedzieli Adwentu w miarę możliwości przemierzamy diecezję, by w różnych parafiach razem z Maryją i wiernymi podczas Mszy św. roratnich oczekiwać narodzenia naszego Pana i Zbawiciela. Byliśmy m.in. w Górze św. Małgorzaty.
Tradycją parafii jest, że Mszę roratnią poprzedza śpiewanie Godzinek ku czci NMP, a sama Eucharystia przez cały czas odprawiana jest przy zgaszonym świetle. Blask świec oświetla jedynie figurę Maryi i ołtarz, a lampiony - twarze wiernych. Ze względu na dużą liczbę uczestniczących w nabożeństwie w kościele nie jest ciemno.
Proboszcz ks. Dariusz Bujak codziennie w homilii nawiązuje do Ewangelii i przekłada ją na adwentowy czas oczekiwania. Zasłuchanie wiernych zaskakuje i wzrusza. - Kolejne Roraty prowadzą nas, abyśmy wielbili Maryję, oddawali Jej cześć i razem z Nią, trzymając się Jej płaszcza, szli szukać Jezusa. Wstajemy rano po to, żeby przyjść do kościoła, bo ktoś puka, ktoś woła, ktoś zaprasza. To Bóg do ciebie woła, to Jezus cię zaprasza z Maryją i Józefem - mówił w piątek ks. Bujak.
Rozważając Ewangelię o dwóch niewidomych kapłan podkreślił, że oni chcieli czegoś od Jezusa. I On ich uzdrowił. On wysłuchał ich wołania. To, co chcieli, by Jezus dokonał, stało się, ale to, o co Jezus ich poprosił, nie było wykonane. A mimo to ich pragnienie spełniło się, bo mieli wiarę, bo rozpoznali Jezusa i Jemu zaufali. Kapłan przekonywał także, że bez drogi adwentowej nie zrozumiemy świąt Bożego Narodzenia poprawnie. - Nie dojdziemy do szopki, bo będziemy się bać. A Jezus zaprasza nas do wielkiej tajemnicy odnowy życia tu i teraz. Tą, która pokazuje nam drogę do Jezusa, jest Matka Najświętsza - zaznaczył.