Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Między szopką a bombkami

– Odbieram to jak zderzenie dwóch światów, które się przenikają i mają wspólny mianownik. Bo z jednej strony kiermasze wyglądają jak z amerykańskiego filmu, a z drugiej produkty, przedmioty z nich trafiają na stół – ten wyjątkowy, świąteczny, rodzinny, w którym cisza, pokój i radość są najważniejsze – mówi Aleksandra Goźlińska z Miedniewic.

Od początku grudnia między Łodzią a Warszawą nie brakowało okazji do znalezienia idealnego prezentu, wymyślenia świątecznego menu, zakupu lokalnych, regionalnych i dobrych jakościowo produktów, wspierania akcji charytatywnych kupnem choinki czy piernika i wspólnego – gminnego czy miejskiego – dekorowania przestrzeni. Jarmarki, kiermasze, kramy, Fabryka św. Mikołaja czy bazarki świąteczne – pod różną nazwą przedświąteczne spotkania odbyły się m.in. w Bolimowie, Sochaczewie, Żyrardowie, Rawie Mazowieckiej i w szkołach na terenie diecezji.

Z myślą o (o)sobie

Tysiące osób w przedświątecznym czasie zdecydowały się na udział w jarmarkach bożonarodzeniowych. I choć wydawać by się mogło, że sytuacja ekonomiczna w kraju zmusi do organizacji skromniejszych świąt, drobniejszych upominków, wielu mieszkańców przyznaje, że woli postawić na jakość prezentu. – Jeśli mam wydać 50, 100 czy 200 zł, to chciałabym, żeby to miało większą wartość w znaczeniu emocjonalnym, włożonej pracy. Chcę docenić artystów, rękodzielników. Jeśli mam zapłacić 150 zł za szalik z sieciówki, to zdecydowanie wolę wydać je na haftowaną apaszkę, ręcznie robioną czapkę, rękawiczki czy komin. Ktoś, oprócz materiału, włożył w to wiele czasu, serca, pasji. Chcę, by obdarowana przeze mnie osoba wiedziała, że nosi niepowtarzalną rzecz, bo ona też jest wyjątkowa – mówi Małgorzata Juszczak z okolic Bolimowa.

Każdy jarmark ma odbiorców po dwóch stronach – kupujący podziwiają to, co wyszło spod rąk sprzedających. Jednak nie o same przedmioty czy smakołyki chodzi. – Wystawiamy się już piąty czy szósty rok. Bardzo lubimy ten klimat, choć czasem zysk nie idzie w parze z atmosferą, ale nie to jest najważniejsze – mówią Katarzyna i Ireneusz Wójcikowie. – Ludzie, przychodząc do nas, oglądają, podziwiają i opowiadają, jak to kiedyś było, co im nasze rękodzieło przypomina, wspominają historie rodzinne. Może to egoistyczne, ale bierzemy udział w tych kiermaszach z myślą o sobie i nie pod kątem sprzedaży, choć to też ważne, ale bardziej od strony kontaktu, spotkań z ludźmi, poczucia tego wyjątkowego, rodzinnego klimatu – dodają małżonkowie.

Dzieło Boże w rękach ludzi

W tym roku w wielu miejscach zimowa aura spowodowała, że chętnych do odwiedzania jarmarków nie brakowało. Także wystawcy dopisali. W Bolimowie jarmark tworzyło ponad 40 rękodzielników i producentów żywności, z czego ponad 20 pochodziło z samego Bolimowa. – Mamy bardzo zdolnych ludzi. Kowali artystycznych, garncarzy, wikliniarzy, malarzy, bibułkarzy, rękodzielników. I w świątecznym czasie piękne jest to, że potrafią wykorzystać swój talent, by przekazać istotę tych świąt. Wzruszają mnie ręcznie malowane bombki, na których są stajenka, Święta Rodzina, ośnieżony las z gwiazdą betlejemską, Trzej Mędrcy, a nie brzuchaty czerwony krasnoludek i renifery. Oni swój dar, który mają od Boga, przekazują innym dziełem swoich rąk. Mnie to zachwyca – mówi Helena Antosik.

W wielu miejscowościach jarmarki miały także wymiar charytatywny. W Skierniewicach podczas spotkania w Mieście św. Mikołaja dochód ze sprzedanych świerków, jodeł i świątecznych drzewek przekazany był na leczenie skierniewiczanki, która walczy o życie po tragicznym wypadku. Wśród stoisk w pozostałych miastach nie brakowało także wolontariuszy, stowarzyszeń i fundacji. – Pierniki, ciasta, stroiki świąteczne. Niby niewiele, a jednak przynosi efekt. Wszystko z myślą o drugim człowieku. W Boże Narodzenie to szczególnie ważne – mówią wolontariusze.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy