Po raz pierwszy Orszak Trzech Króli przeszedł ulicami Żychlina. Orszak organizowała parafia pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Pochód na czele z gwiazdą i Królami wyruszył sprzed Żychlińskiego Domu Kultury, gdzie każdy z mieszkańców otrzymał koronę i podążał za Królem oraz chorągwią w odpowiednim kolorze.
Rolę królów odgrywali mieszkańcy Żychlina. Królem afrykańskim był Henry Johnson, protestant pochodzący z Liberii, student informatyki Uniwersytetu Łódzkiego, który jest w Polsce i mieszka w Żychlinie dzięki dobroci serca jednej z rodzin. W barwnym pochodzie nie brakowało młodzieży oraz dzieci przebranych za biblijne postacie.
Po przejściu przez ulice Żychlina, na placu przed kościołem zebrani uczestniczyli w scenie odegranej z udziałem Heroda, arcykapłana i dowódcy straży. Kolejne sceny miały miejsce w świątyni, gdzie pastuszkowie szukali Jezusa, a królowie złożyli przed Nim dary. Następnie wszyscy uczestniczyli w Eucharystii.
- Jezus przychodzi na świat do każdego bez wyjątku, nie ma lepszych czy gorszych - każdy jest Jego umiłowanym dzieckiem. Bóg stał się jednym z nas w tak bardzo prosty i czytelny sposób, ale przyjście Jezusa na świat nie ogranicza się tylko do narodu wybranego. Boża miłość wypełnia przestrzeń każdego ludzkiego serca, dla Boga nie ma państw, nie ma granic, najważniejszy jest człowiek, niezalanie od tego, gdzie mieszka i jak wygląda - powiedział proboszcz ks. Wiesław Frelek.
- Mędrcy składają pokłon Dzieciątku. Można by powiedzieć, że nie jest to postawa na dzisiejsze czasy. Ale to właśnie teraz, jeśli wielcy tego świata nie zegną kolan i nie oddadzą pokłonu Temu, który jest Życiem, Mądrością i Pokojem, to nie zapanuje życzliwość, miłość, dobro i pokój na świecie. Trzeba tak, jak mędrcy, odłożyć ludzki egoizm, pychę, czysto ludzką mądrość po to, by zobaczyć coś więcej. Każdy z nas, jak tu jesteśmy, przynosi do ołtarza swój dar. Przynosimy złoto naszych dobrych uczynków, serdeczności, miłości. Przynosimy Bogu dar naszej modlitwy, która jak kadzidło wznosi się do nieba, ale przynosimy tez mirrę - nasze troski, niepokoje, cierpienie. Z tym wszystkim stajemy przy ołtarzu, ale największym darem, na który każdego z nas stać, jest obecność Bo obecność to jedno z imion miłości. Jezus jest obecny w naszej codzienności. Zechciejmy być obecni przy Nim. Nie bądźmy jak Herod, który wszystko wiedział, ale zamknął serce. Nie zamykajmy naszych serc, niech będą zawsze gotowe na przyjęcie Boga i niech żyją Bożą miłością - dodał kapłan.
Po modlitwie nie zabrakło chętnych na wspólne zdjęcie z królami i grochówkę przygotowaną przez strażaków.