- Nie pamiętam życia bez Helenki. Dla mnie była najbliższym człowiekiem na ziemi. Miałam poczucie, że ludzie zawsze postrzegają nas jako jedność, zawsze razem. Helena dawała mi poczucie bezpieczeństwa, ale uświadomiłam sobie to dopiero, gdy jej zabrakło - mówi Teresa Kmieć, starsza siostra zamordowanej w Boliwii Heleny.
Druga prelegentka XVII Sympozjum "Dar Życia" mówi o świętości w codzienności na przykładzie życia i relacji z przyszłą świętą. - Myśmy miały to szczęście, że wiara w naszej rodzinie nie była - powiedzmy - "niedzielnokościelna", ale rodzice pokazywali nam, że Pan Bóg to Osoba, a nawet Trzy, z którymi warto, trzeba mieć relację. To chyba rozpaliło w nas pragnienie misji, pomagania drugiemu człowiekowi i w jakiś sposób też sobie - mówiła Teresa.
Podczas prelekcji pokazała kilka prywatnych zdjęć z Heleną, a także film, który siostra przesłała, prezentując ochronkę w Boliwii, w której przygotowanie i funkcjonowanie była zaangażowana. To właśnie tam rozegrały się tragiczne wydarzenia, przez które świat usłyszał o Helenie.
- Jeśli Helenka będzie beatyfikowana, to nie z powodu jej śmierci, bo ciężko udowodnić jej męczeństwo. Jeśli Bóg chce, by była wyniesiona na ołtarze, to za świadectwo jej życia i wiary. Ona całą sobą świadczyła o miłości Boga, o Jego obecności i działaniu. Nigdy nie widziałam, by Helenka nie przystąpiła do Komunii św. Mam wrażenie, że ona nieustannie była w stanie łaski uświęcającej - świadczyła o siostrze.
Teresa Kmieć podzieliła się także wspomnieniami rodzinnymi z czasu dorastania. Opowiadała o osiągnięciach, pasjach i relacjach siostry i z siostrą. - Helenka była piękną kobietą. Podobała się mężczyznom, ale zawsze powtarzała, że nie chodzi o to, by było przyjemnie, ale o to, by budować relację z człowiekiem, by później budować z nim rodzinę i dom - wspominała.
Świadectwo Teresy wzruszyło kilkakrotnie. Zwłaszcza w jej osobistych doświadczeniach po śmierci. - Nie było i chyba nigdy nie będzie drugiej takiej osoby na świecie, z którą tyle bym przeżyła, stworzyła relację, która miała "swój kod kulturowy", "kod wiary", "kod rozumienia świata". Żeby była jasność - nie byłyśmy siostrami, które dzwoniły do siebie codziennie, kilka razy dziennie. Pisałyśmy na Messengerze, ale gdy się spotykałyśmy, wiedziałyśmy, o co pytać, co powiedzieć - mówiła.
- To, jakim człowiekiem jestem teraz, to zasługa Heleny. Dla mnie to była błogosławiona relacja. 28 lat mojego życia spędziłam z Heleną i nie mogłam uwierzyć, że jej zabrakło. Każdemu życzę takiej osoby, która będzie bratnią duszą, przyjaciółką, siostrą, powierniczką. Mam tylko cichą nadzieję, że tak jak ja mogłam zawsze na nią liczyć, zwierzać się, czuć się kochana, tak i ona choć odrobinę miała we mnie przyjaciółkę - zakończyła.
Obecnie trwa proces informacyjny o uznaniu świętości H. Kmieć.