– Są wydarzenia, które mogą odbywać się raz w roku, a dają niezwykłe poczucie formacji, wspólnoty. Zostawiają trwały ślad, dają narzędzia do pracy nad sobą i rodziną. Dziękujemy za tę inicjatywę – mówią Anna i Grzegorz ze Skierniewic.
W sobotę 25 marca, w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, w Skierniewicach odbyło się XVII Sympozjum „Dar Życia”. Wydarzenie jest od początku skoncentrowane wokół świętości, wartości i godności życia każdego człowieka, na każdym etapie. Obfituje w prelekcje, świadectwa będące radami, wskazówkami, narzędziami do pracy nad relacjami na wszelkich płaszczyznach.
– W sympozjum nie chodzi o walkę o życie w znaczeniu zaborczości, przekrzykiwania się, ale o pokazanie piękna, wartości, godności życia. Tu nie ma miejsca na wojnę, ale staramy się, by panował pokój. To nie jest po to, by komuś robić na złość i manifestować swoje sprzeciwy, ale po to, by jednoczyć tych, którzy mają konkretnie ustawione wartości i chcą je pielęgnować – mówił ks. Grzegorz Gołąb, proboszcz parafii św. Stanisława BM w Skierniewicach, inicjator i organizator wydarzenia.
Podstawą wartości
Tegoroczne sympozjum ponownie nawiązywało do hasła roku liturgicznego: „Wierzę w Kościół Chrystusowy”. – Od lat powtarzam, że Kościół jest przede wszystkim Chrystusowy i tym mamy się kierować. Nie kapłański, nie świecki, nie kulturalny. Nauka Chrystusa przede wszystkim. Nie patrzenie na postawy księży, bo te bywają zgubne. Nie zachwycanie się obrazami, sztuką, muzyką chrześcijańską, bo to kwestia gustu. W sympozjum co roku odkrywam treści, naukę, która płynie z Pisma Świętego, i to dowód na to, że da się tak żyć – mówi Karol Mitura.
Tegoroczni prelegenci poruszyli kwestie dotyczące rodziny, wychowywania dzieci i młodzieży, ale także relacji małżeńskiej, która jest podstawą w budowaniu domu. Centralnym punktem spotkania była Eucharystia, której przewodniczył rekolekcjonista – dominikanin o. Tomasz Samulnik, który na co dzień posługuje w Kijowie, a w Skierniewicach przez kilka dni głosił rekolekcje. Po Mszy św. w kościele św. Stanisława uczestnicy przenieśli się do kinoteatru Polonez, gdzie wysłuchali prelekcji.
Babcia, ciocia i wujek są ważni
Pierwszym gościem był Michał Czerwiński, prezes Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej w Warszawie, psychopedagog, mediator, terapeuta, trener. W czasie prelekcji przedstawiał pragnienia dzisiejszej młodzieży w oparciu o wybrane wyniki badań IPZ. Wspomniane badania dotyczą m.in. zdania młodych o zawieraniu związków małżeńskich, zakładaniu rodziny. – Po pandemii chęć zakładania rodziny znacznie się zmniejszyła. Wcześniej ponad 40 proc. młodzieży zdecydowanie chciało mieć dzieci. W czasie pandemii 34 proc. dziewcząt i 29 proc. chłopców. – Instytut zbadał także cele życiowe młodzieży. 56 proc. ankietowanych wskazało, że jest to trwała miłość, przyjaźń. I jest to też zgodne z badaniami CBOS. Niewiele ponad 20 proc. wskazało szczęśliwe życie – przedstawiał prelegent.
Wskazał również na czynniki chroniące, m.in. na prawidłowe relacje z ojcem rodziny, które mają wpływ m.in. na późniejsze rozpoczęcie inicjacji seksualnej, brak potrzeby sięgania po używki. Ku zaskoczeniu słuchaczy, okazało się, że największy czynnik chroniący przed zachowaniami ryzykownymi, problemowymi w rodzinie ma... babcia. – Prawidłowa, dobra, stabilna, silna relacja z babcią ma kojący wpływ we wszelkich konfliktach rodzinnych, jest pomocą w poznawaniu świata. Tak więc, drogie babcie, macie wielkie znaczenie w wychowaniu dzieci – dodał.
Jak się okazuje, znaczącą rolę mają także ciocia i wujek. – To są osoby, z którymi czasem łatwiej porozmawiać o poważnych sprawach, bez skrępowania, w zaufaniu. Ciocie i wujkowie to także inspiratorzy. Badania wskazują, że dziewczęta chętniej inspirują się zawodami, pasjami wykonywanymi przez ciocie – zarówno te spokrewnione, jak i te „przyszywane”, czyli przyjaciółki rodziców, a chłopcy czerpią z doświadczenia wujków – mówił M. Czerwiński.
Gość zaprezentował również narzędzia pomocne w rozwoju, utwierdzaniu tożsamości, szukaniu i pogłębianiu wspólnych wartości dzieci i młodzieży, a także realizacji ich marzeń, planów i oczekiwań. Do takich narzędzi należą m.in. program „Archipelag skarbów”, a także darmowa aplikacja Narzędziownik.
Świadectwo życia i wiary
Drugą prelegentką była Teresa Kmieć, starsza siostra zamordowanej w Boliwii Heleny. – Myśmy miały to szczęście, że wiara w naszej rodzinie nie była – powiedzmy – „niedzielnokościelna”, ale rodzice pokazywali nam, że Pan Bóg to Osoba, a nawet trzy, z którymi warto, trzeba mieć relację. To chyba rozpaliło w nas pragnienie misji, pomagania drugiemu człowiekowi i w jakiś sposób też sobie – mówiła Teresa.
Podczas prelekcji pokazała kilka prywatnych zdjęć z Heleną, a także film, który siostra przesłała, prezentując ochronkę w Boliwii, w której przygotowanie i funkcjonowanie była zaangażowana. To właśnie tam rozegrały się tragiczne wydarzenia, przez które świat usłyszał o Helenie. – Jeśli Helenka będzie beatyfikowana, to nie z powodu jej śmierci, bo ciężko udowodnić jej męczeństwo. Jeśli Bóg chce, by była wyniesiona na ołtarze, to za świadectwo jej życia i wiary. Ona całą sobą świadczyła o miłości Boga, o Jego obecności i działaniu. Nigdy nie widziałam, by Helenka nie przystąpiła do Komunii św. Mam wrażenie, że ona nieustannie była w stanie łaski uświęcającej – świadczyła o siostrze.
Świadectwo Teresy wzruszyło kilkakrotnie. Zwłaszcza w jej osobistych doświadczeniach po śmierci. – To, jakim człowiekiem jestem teraz, to zasługa Heleny. Dla mnie to była błogosławiona relacja. 28 lat mojego życia spędziłam z Heleną i nie mogłam uwierzyć, że jej zabrakło. Każdemu życzę takiej osoby, która będzie bratnią duszą, przyjaciółką, siostrą, powierniczką. Mam tylko cichą nadzieję, że tak jak ja mogłam zawsze na nią liczyć, zwierzać się, czuć się kochana, tak i ona choć odrobinę miała we mnie przyjaciółkę – zakończyła.
Obecnie trwa proces informacyjny o uznaniu świętości Heleny Kmieć.
Do rangi „błogosławionej relacji” można podnieść także tę, która istniała między małżonkami Mariolą i Piotrem Wołochowiczami. Autor wielu książek dotyczących małżeństwa, wychowania dzieci w wierze, seksualności w małżeństwie i wdowiec po zmarłej Marioli był trzecim prelegentem, który na bazie własnych doświadczeń mówił o potędze małżeństwa sakramentalnego. – Jeśli masz żonę, męża, to masz kogo kochać. Doceniaj współmałżonka. Bądź wdzięczny, że jest. Nie narzekaj, ale błogosław i nie miej nierealnych oczekiwań. Nie wymagaj od współmałżonka 10–20 zalet, nie tolerując ani jednej jego wady – mówił.
P. Wołochowicz poruszył również kwestie związane z seksualnością, cielesnością, relacją miłości fizycznej, która powinna uzupełniać relację duchową, a nie być jej podstawą. Zwrócił uwagę na wierność. – Ona jest naszą decyzją, podstawą i praktyką. Zwłaszcza teraz, gdy kultura masowa usprawiedliwia zdradę, wmawia „poszukiwania przyjemności”. Wierność w praktyce to nie tylko wolność od cudzołożnych czynów, pożądliwego patrzenia na inne kobiety, ale także wolność od fantazji seksualnych, pornografii i masturbacji – mówił prelegent.
Przestrzeń nauki
Spotkanie od początku zakłada także rozmowy z przedstawicielami wspólnot, fundacji, stowarzyszeń, które w diecezji zajmują się problemami i wsparciem rodzin. Do nich należą m.in. Wspólnota Trudnych Małżeństw „Sychar”, Ruch Światło–Życie Diecezji Łowickiej, Centrum Rozwoju i Wspierania Rodziny, przedstawiciele Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego, ale również stali uczestnicy sympozjum.
– Jesteśmy tu co roku, bo to sympozjum jest darem dla wspólnoty diecezji łowickiej. Tu naprawdę można zaczerpnąć ze Źródła. W Eucharystii, ale i w słowach, które kierują do nas zaproszeni goście, eksperci, inspiratorzy. Ksiądz Grzegorz bardzo dba o część merytoryczną, za co należą mu się podziękowania. To czas i miejsce, w którym można się ukoić, znaleźć pomysł na siebie i wzmocnienie relacji – mówi Teresa Mozga.
– Co roku jestem zaskoczona czymś nowym. Zaskoczona i jednocześnie umocniona. Dziś wychodzę stąd z poczuciem i potwierdzeniem, że moja rola jako babci jest ważna. I chyba dobrze ją spełniam – mówi Grażyna Pijus z grupy modlitewnej Betania, modlącej się w intencji rodzin. – Dziś nie można robić niczego na siłę. Trzeba dać przestrzeń sobie, dzieciom, wnukom. Być towarzyszką, przyjaciółką, nie doradczynią i dyktatorką. Tego musimy się wciąż uczyć, a takie spotkania pomagają w tym – dodała.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się