Uczniowie Niepublicznej Szkoły Podstawowej "Zródła" w Skierniewicach wystawili spektakl o życiu, powołaniu i cudach św. Stanisława Kostki pt. "Do wyższych rzeczy stworzeni".
Licznie zgromadzona widownia obejrzała półtoragodzinny spektakl, podzielony na 15 scen, kilka utworów tanecznych i muzycznych, w których wzięło udział 60 aktorów. Emocjom, wzruszeniom, a na koniec oklaskom na stojąco nie było końca! Pomysłodawcą, scenarzystą, choreografem, kostiumologiem, jednym słowem mózgiem przedsięwzięcia była Agnieszka Caban, wicedyrektorka szkoły.
– W spektaklu grali dwaj nasi synowie. Starszy wcielił się w role głównego bohatera, młodszy w anioła. W domu było dość spokojnie. Nie widzieliśmy, żeby Ignacy mocno się stresował, by to przezywał. Roli uczył się sam. Młodszy syn Stać, który wcielił się w role anioła, bardziej emocjonalnie do tego podchodził, widzieliśmy, że się stresował. W czasie spektaklu wszystko się udało. Oni byli spokojni, za to nasze emocje były ogromne. Jesteśmy pełni podziwu dla Agnieszki. Cieszymy się, bo pogłębiła się też nasza wiedza o świętym – mówiła Maria Strzelczyk. Wzruszenia nie kryła także babcia chłopców. – Popłakałam się dwa razy. Najpierw, jak do Stanisława przyszła Matka Boża z Dzieciątkiem, a potem – gdy umierał. Pięknie to wszystko było zagrane – chwaliła Krystyna Strzelczyk. W podobnych słowach wypowiadali się inni: rodzice, dziadkowie, znajomi, przyjaciele i dyrektorka placówki.– Agnieszka od dwóch lat samodzielnie zbierała materiały, czytała różne pozycje książkowe o św. Stanisławie. Napisała scenariusz, przygotowała uczniów, kostiumy, muzykę, prezentacje. Zdobyła sale, zaprosiła gości. Śmiało można powiedzieć, ze sukces, jakim okazało się przedstawienie, jest jej zasługa – mówiła po spektaklu Anna Jasińska.
– Bez dzieci, nauczycieli, rodziców, operatora światła i bez św. Stanisława Kostki to przedstawienie by nie powstało. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tylu przeciwności i cierpienia – mówiła, nie kryjąc
wzruszenia, A. Caban. Później, już w kuluarach, nauczycielka zdradziła więcej szczegółów. – Przedstawienie było o tym, co przeżywaliśmy. Na własnej skórze doświadczyliśmy zdania, które padło ze sceny: "To nie droga jest trudna, tylko trudności są drogą". Trudno opisać słowami wszystko to, przez co przechodziłam – wyznała.
Wicedyrektorka nie ukrywała, że praca przy spektaklu, obcowanie ze świętym, z jego życiorysem wiele jej dały, że musiała pokonywać sama siebie. – To dla mnie nie było zwykle przedstawienie, to była walka duchowa. Za osoby, które wezmą udział w spektaklu, została odprawiona Msza św. Wiele osób tez trwało na adoracji w tej intencji. Na każdej próbie modliliśmy się, prosiliśmy Stasia o wstawiennictwo. Moim głównym celem było to, by dzieci bardzo dobrze poznały swojego patrona. Teraz z satysfakcja mogę powiedzieć, że tak się stało. One nie tylko go poznały, ale także doświadczyły jego interwencji – dodała.
– W roli św. Stanisława czułem się bardzo dobrze. Czuje się wyróżniony tą rolą. Cieszę się, że mogłem go zagrać. Stanisław miał ciężkie życie, ale po śmierci dokonywał niesamowitych cudów. Chciałbym być trochę do niego podobny – wyznał Ignacy Strzelczyk.
Więcej w 5. numerze papierowego wydania "Gościa Łowickiego" na 4 lutego 2024 r.