Ulicami Łowicza przeszedł Marsz dla Życia i Rodziny pod hasłem: "Zjednoczeni dla życia, rodziny, Ojczyzny”. W Mszy św. w kościele ojców pijarów w Łowiczu, marszu i pikniku rodzinnym udział wzięło kilkaset osób. Niemal wszyscy na spotkanie przyszli w gronie swoich najbliższych.
Wydarzenie zgromadziło kilkuset wiernych, którzy nie tylko brali w nim udział, ale także tworzyli je. Już najmłodsi mieszkańcy Łowicza byli organizatorami spotkania, tworząc kolorowe kwiaty, które ozdobiły grupę wędrujących, skandując hasła prorodzinne i – za pomocą papierowych wuwuzeli – zwracając uwagę na wydarzenie.
Łowicka odsłona marszu zaangażowała także scholę „Natchnieni” z parafii Świętego Ducha w Łowiczu, przedszkole diecezjalne, uczniów Pijarskich Szkół Królowej Pokoju, rodziny Domowego Kościoła i tych, którzy zgadzają się z twierdzeniem, że rodzina jest największą wartością i najważniejszą grupą społeczną.
Potwierdzenie tych słów zawarł także bp Wojciech Osial w homilii. – Można mieć wielki, piękny dom a w nim obcych sobie ludzi, żyjących obok siebie. I można mieć też małą chatkę, budynek z cieknącym dachem a w nim kochającą się rodzinę, która jest jak jedność – mówił kaznodzieja.
Świadectwem podzielili się Anna i Artur Karczowie. Małżonkowie w piątek będą obchodzić 16. rocznicę ślubu.Zwrócił też uwagę, by stworzyć dom należy budować na skale, a nią jest Chrystus. Świadectwem podzielili się Anna i Artur Karczowie, małżonkowie z 16-letnim stażem, którzy nie kryli, że gdyby nie Chrystus i Kościół, ich małżeństwo nie przetrwałoby kryzysu. Dziś są także rodzicami sześciorga dzieci.
Po Mszy św. liczna grupa przeszła ulicami Łowicza do parku na Błoniach, gdzie czekały liczne atrakcje dla całych rodzin. Dmuchańce, malowanie twarzy, dyscypliny sportowe, a także występy dzieci i koncert ks. Jakuba Bartczaka. Wydarzenie miało też wymiar charytatywny – tym razem wspierano 4-letniego Kubę, mieszkańca Bolimowa, który potrzebuje ponad miliona na szczepionkę ratującą życie.
Wśród uczestników marszu nie brakowało młodych osób. – Jestem tu z rodziną, w której uczę się wiary, szacunku, odpowiedzialności. Dziś mam 15 lat i ufam, że nie zatracę w sobie tych wartości, które przekazują mi rodzice. Bierzemy udział w marszu od kilku lat. Są tu też moi przyjaciele i mam takie przeczucie, że w gronie osób, które myślą podobnie do mnie, które mnie wspierają, a nie hejtują, łatwiej być wiernym tym wartościom. Modlę się, by to się nie zmieniło – mówi Jagoda Poświata.
Wydarzenie od 10 lat jest ważne dla rodziny Piecuchów ze Zdun. – Poznaliśmy się na marszu w Warszawie dokładnie 10 lat temu. Śpiewałam tam, a Wojtek niósł nagłośnienie. Śmiał się, że jeszcze długo po marszu mój głos brzmiał mu w uszach. Wymieniliśmy wtedy spostrzeżenia dotyczące ochrony życia, wartości rodziny. Wymieniliśmy też numery telefonów. Okazało się, że mieszkamy w sąsiednich miejscowościach. Ślub wzięliśmy 7 lat temu, a dziś jesteśmy tu z synem Stasiem i córką Marysią, dziękując za to, że dane nam było się poznać i prosząc, by inni też mogli budować na pięknych wartościach – mówi Kinga.