Są takie miejsca w diecezji, gdzie bożonarodzeniowa krzątanina trwa cały rok, a obrazy Świętej Rodziny, stajenki i gwiazdy betlejemskiej wnikają w chleb, który od wieków wypiekany jest z tą samą starannością. W czasie produkcji jest niemym świadkiem tysięcy intencji i rozmów z Bogiem.
Furta klasztoru sióstr bernardynek w Łowiczu w grudniu otwiera się częściej. – Zaglądają do nas mieszkańcy, by prosić o opłatek, ale też o modlitwę. Nie zdarzyło się jeszcze, by go zabrakło, choć co roku siostry zastanawiają się nad liczbą, dbają o zapasy, by nikt nie został bez chleba na święta – mówi s. Daniela Kulesza, mistrzyni klasztoru, która niekiedy pomaga w opłatkarni. Miejscu, do którego świeccy nie mają dostępu, ale także w miejscu, gdzie ich prośby „omadlane” są w czasie wypieku opłatków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.