– Myślę, że gdyby dziś Maryja z Józefem szukali miejsca do schronienia się, w Makowie by je odnaleźli w niejednym domu. Jej obecność w naszych rodzinach zmieniła wiele. W momencie przyjścia, ale i w świadomości, że przecież jest nieustannie obecna – mówi Jolanta, parafianka.
Dwa lata peregrynacji obrazu Matki Bożej Makowskiej, setki odwiedzin, godziny modlitw i to niezwykłe poruszenie, że Maryja przyjdzie. Nie było domu, który nie przyjąłby Jej w swoje progi. – Nie mam statystyk, ile domów, ile osób, ale znam swoich parafian i wiem, że nikt z wierzących nie odmówił spotkania z Panią Makowską. Wiem, że to były piękne, niekiedy trudne spotkania i ufam, że Ona to wszystko wynagrodzi w swoim czasie – mówi proboszcz ks. Tadeusz Jaros.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.