- Wszyscy czegoś potrzebujemy. Jedni domu, inni pracy, a niektórzy obecności drugiego człowieka. Dlatego potrafimy usiąść przy jednym stole, wspierać się i przełamać opłatkiem, bo tu nie ma gorszych czy lepszych. Wszyscy jesteśmy tu dziećmi Boga - mówią wolontariusze Fundacji "Niebo Otwarte".
W środę 18 grudnia w parafii Niepokalanego Serca NMP w Skierniewicach na Mszy św. zgromadzili się wolontariusze i podopieczni Fundacji Niebo Otwarte, działającej we współpracy z parafią. Modlitwa przed każdym spotkaniem, czy wydawaniem paczek to podstawa.
- Pomagamy nie tylko od święta. Co tydzień spotykamy się, by wspólnie uczyć się od siebie szacunku, wrażliwości i troski o drugiego człowieka. Jednak przedświąteczny czas jest dla nas wszystkich wyjątkowy, być może trudniejszy, piękniejszy, z pewnością wyczekiwany - mówi Karol Barański, wolontariusz punktu charytatywnego Arka, stworzonego przez Fundację.
Wspólna Eucharystia to czas skupienia i wyciszenia od tego, co przez cały dzień absorbowało myśli. - Odpoczywam w kościele. Tu mam ciepło, spokój i ciszę, której boję się poza świątynią. Tu mam ludzi, którzy mnie rozumieją, wspierają i Boga, który ufam, że jest i wiem, że nigdy mnie nie zostawił, ale moje decyzje spowodowały, że oddaliłam się. Teraz wracam. Do Niego, do domu, do marzeń - mówi Krystyna.
Spotkanie rozpoczęło się - jak zawsze - modlitwą w parafii Niepokalanego Serca NMP w Skierniewicach.Posileni słowem, które wygłosił ks. Rafał Babicki, i ciałem Chrystusa uczestnicy spotkania udali się do Zespołu Szkół nr 3 w Skierniewicach, tzw. "Ekonomika". - To już 3. rok, gdy możemy was ugościć tak, jak najlepiej potrafimy - mówiła Dorota Klucznik, dyrektor placówki.
- Chcę by moi uczniowie nie tylko byli świetnymi specjalistami w swoich dziedzinach, by byli zawodowymi kolejarzami, kucharzami, logistykami, ale przede wszystkim, by byli dobrymi ludźmi. Nasi dzisiejsi goście uczą nas budowania relacji, szacunku, poczucia bezpieczeństwa, wrażliwości i życzliwości. My w zamian chcemy obsłużyć ich tak, jak na to zasługują - z godnością, życzliwością, dać im przestrzeń do swobodnej rozmowy, dzielenia się opłatkiem i przebywania z drugim człowiekiem - dodaje dyrektor.
Na wigilijnym stole przygotowanym przez uczniów i nauczycieli Ekonomika nie zabrakło ciepłego posiłku, pierogów, pasztecików, ciast czy mono-porcji, przygotowanych z największą starannością. - Nie miałem takiej kolacji od lat. Konserwa i bułka czasem były spełnieniem marzeń na 2-3 dni. Dziś, dzięki tym ludziom, którzy nigdy nie spojrzeli na mnie z pogardą, mogę tu być i zasiąść do stołu z kolegami, którzy są dla mnie jak rodzina. Własna potrzebuje jeszcze czasu, by pozwolić mi wrócić i zacząć na nowo - mówi jeden z podopiecznych Fundacji.
Starania wolontariuszy doceniane są przez potrzebujących i wzajemnie. - Każdego z nas wiele kosztowało, by tu być. I mowa nie o pieniądzach, a o wytrwałości w decyzji, duchowym i fizycznym przygotowaniu do spotkania, cierpliwości i otwartości. Ale udaje się to każdemu z nas, niezależnie po której stronie jesteśmy - dodaje Karol Barański.
Radość wolontariuszy ze spotkania z podopiecznymi wiąże się ze świadomością, że wszyscy zrobili wiele, by ten dzień nastał i miał taką oprawę.Jak podkreśla ks. Rafał Babicki, postawa wolontariuszy to odpowiedź na wezwanie Jezusa, to życie Ewangelią. - Rodzimy się wszyscy tak samo i tak samo odejdziemy z tego świata. Różni się tylko środek naszego życia. Decyzje, które podejmujemy, środowisko, w którym żyjemy. Tu nie zawsze jesteśmy w stanie dokonać właściwego wyboru, ale to nie oznacza, że nie mamy szansy zmienić czegoś, naprawić.
Grono osób z Fundacji żyje Ewangelią, jeśli mają dwa płaszcze - jeden oddadzą, modlą się, wyciągają rękę do ubogiego, doceniają ich starania. Potrzebujący z kolei uczą się, że Jezus jest obecny, przychodzi i nigdy ich nie opuścił i uświadamiają sobie, że to oni są daleko od Boga. Powroty bywają trudne, nawet w najlepszych domach, ale zawsze gdzieś czeka ojciec aż syn marnotrawny padnie mu w ramiona. My czekamy. I nie bezczynnie, robimy tyle, ile możemy, a resztą zajmuje się Pan Bóg - mówi ks. Babicki.
Działanie Pana Boga wolontariusze dostrzegają na każdym kroku. Zwłaszcza budując własną siedzibę punktu charytatywnego "Arka". - Miało nie być wylewki w tym roku - jest. Miało nie być okien - są już wstawione. Wszystko pokrywa dach, którego też miało nie być. A powoli jakoś udaje się z inwestycji w inwestycję znaleźć dobrych ludzi, rozwiązanie i fundusze, choć wiele jeszcze przed nami - mówią.
Wspólne świętowanie dopełniło śpiewanie kolęd i snucie planów na 2025 r. - Ten rok nie był najlepszy, ale w kolejnym chcę tylko jednego - nie upaść już niżej, nie poddać się i zawalczyć o siebie, dla siebie. O to Boga proszę na nowy rok, a ludzi o obecność, bo wiem, że sam nie dam rady - mówi Marek.