Po procesji z relikwiami świętej Rzymianki wierni przeszli do bazyliki katedralnej, gdzie została odprawiona uroczysta Msza św.
W centrum obchodów Narodowego Święta Niepodległości i święta patronalnego św. Wiktorii znalazła się uroczysta Msza św., której przewodniczył bp Wiesław Mering, biskup senior diecezji włocławskiej. Mszę św. koncelebrowali także abp Władysław Ziółek, bp Marek Marczak i biskupi łowiccy - ordynariusz bp Andrzej F. Dziuba oraz biskup pomocniczy Wojciech Osial. W Eucharystii uczestniczyli także przełożeni i alumni WSD w Łowiczu, kapłani z diecezji, włodarze miasta i powiatu, siostry zakonne, poczty sztandarowe szkół i instytucji oraz Konfraternia św. Wiktorii.
Na progu Eucharystii bp Dziuba podkreślił, że Kościół łowicki, wpatrzony w św. Wiktorię, przywołuje jej męczeństwo w III w., widząc w niej autentyczny, świetlany przykład podążania za Chrystusem. - Jej męczeństwo musiało być tak dostojne, że znalazła się wśród męczennic z początku chrześcijaństwa, utrwalonych w mozaice w kościele św. Apolinarego w Rawennie. My mamy to szczęcie, że jej relikwie są z nami. Podarował je biskupowi, prymasowi Polski Henrykowi Firlejowi w 1625 r. papież Urban VIII. Od tamtego roku nasza święta patronka podąża razem z nami w świadectwie wiary - mówił bp Dziuba.
W homilii bp Mering zauważył, że o życiu św. Wiktorii wiemy stosunkowo niewiele. - Te szczegóły nie są bardzo istotne. Znaczenie ma przekaz, jaki ta młoda dziewczyna, chrześcijanka, zostawiła swoim życiem i swoją śmiercią nam, żyjącym tu i teraz. Widać, jak żywa jest tu pamięć o niej. Kult jej odżył, kiedy powstała diecezja łowicka. Nasze zgromadzenie jest dowodem tego kultu - mówił hierarcha.
Biskup pytał, czego rzymska męczennica może nas nauczyć. - Święta Wiktoria, jak wszyscy ludzie kanonizowani i beatyfikowani w Kościele, są najpierw powodem do wdzięczności Bogu za te Jego dzieci, które potrafiły zbudować, a potem pogłębiać i wytrwać w przyjaźni z Bogiem. Przyjaźń z Bogiem jest prawdziwym fundamentem chrześcijaństwa. To nie jest sprawa błaha. Przyjaźń nie jest łatwa. Ona oznacza miłość bezinteresowną. Prawdziwa przyjaźń pozwala nam liczyć się z prawdziwym dobrem drugiego człowieka, o to dobro zabiegać i je rozwijać. Święci to są ci, którzy umieli tę przyjaźń przyjąć i zrealizować. Kościół przypomina świętych, bo wie, że dzisiaj bardzo potrzebujemy świadków umiejących wcielać w życie odwieczną prawdę Ewangelii. Chrześcijańskie powołanie jest powołaniem do świętości. Święci to są prawdziwi chrześcijanie, tacy, jakich chciał widzieć Chrystus. Naśladowanie świętych czerpie sens z tego, że byli oni naśladowcami Chrystusa. Czcimy świętych, by uczcić Chrystusa - tłumaczył biskup.