Jezus i Jego Matka mówili bardzo wiele. Poruszali wszystkie zmysły, czule dotykali ran, podnosili, budzili nadzieję. Pielgrzymi XVII ŁPPM na Jasną Górę dotarli do celu. O tym, czego doświadczyli, czym było dla nich pielgrzymowanie i jak rozumieli tegoroczne hasło, mogą opowiadać godzinami.
Dzieci, młodzież, dorośli wstali z kanapy, założyli wygodne buty, wzięli do ręki różańce i ruszyli w drogę, by mierząc się ze zmęczeniem, niewygodą, bólem, w praktyce doświadczyć tegorocznego hasła: "Słuchaj i wierz". Idąc, modlili się za siebie i za innych. Wsłuchiwali się też w Jego głos. Co im to dało, czego doświadczyli, jakimi drogami dawniej i dziś prowadził ich Ten, który jest drogą, prawdą i życiem? Co szeptała im najlepsza Matka i najpiękniejsza z kobiet?
Aleksandra Głuszcz, nauczycielka: - Szłam już po raz 20. Teraz ciągnęły mnie dzieci. W tym roku wędrowałam z córką. To była jej 6. pielgrzymka. Przed wyruszeniem w drogę miałam opory, ale Gosia była zdeterminowana. Ona pierwszy raz szła ze mną, gdy była pod moim sercem. Zawsze chciała tu być jak najdłużej. Dla mnie pielgrzymowanie to nauka, że najważniejsza jest droga, a nie sam cel. Ja mam wrażenie, że mnie ktoś "omodlił" jeszcze przed urodzeniem. Wiem, że robiła to babcia. Prababcia każdego dnia śpiewała godzinki. Robiła to przy różnych czynnościach. Będąc dzieckiem, sądziłam, że jest to pieśń do zabijania kurczaków. Na pielgrzymce odkryłam, że to wyjątkowa modlitwa uwielbienia i bycia przy Maryi. Ona jest dla mnie Mamą, nie jakąś Panią (panią to jestem ja w szkole). Jej obrazek zawsze wisiał nad moim łóżkiem. Kiedy zasypiałam, bujałam tym obrazkiem na gwoździku. Lubiłam się z Nią bawić. Jestem Jej dzieckiem od zawsze. Gdy było źle, zawsze do Niej szłam. Cieszę się, że moje dzieci też Ją kochają i wierzą. Gosia na pielgrzymkę poszła prosto po obozie. Tam także świadczyła o tym, że jest osobą wierzącą. Z przyznawaniem się do wiary nigdy nie miała problemu. Tegoroczne hasło przypominało mi, że mam nie zagłuszać głosu Boga, który słyszę, znaleźć w codziennym zabieganiu czas, by usłyszeć ten głos i uwierzyć w to, co słyszę. Sądzę, że to, czego doświadczyłam, jeszcze długo będzie we mnie pracować.
Paweł Sałek, doradca prezydenta RP: - Szedłem chyba po raz 25. Pielgrzymowanie jest dla mnie bardzo bliskim spotkaniem z Panem Bogiem. To szkoła życia, najlepszy survival i zachęta, by nawet podczas trudów zawsze być blisko Boga i Kościoła. To też zapomnienie o problemach dnia codziennego, o tym wszystkim, co zawodowo, rodzinnie, społecznie dotyka. Od lat, idąc, koncentruję się na drodze i na tym, co duchowe. W tym roku zabrałem ze sobą syna, by go zarazić tą formą spędzania wakacji. Chciałem też w ten sposób ukazać mu wartości, na których opieram swoje życie osobiste i zawodowe. Kiedy czytałem hasło pielgrzymki, widziałem też podhasła, które można było rozumieć indywidualnie i wspólnotowo. Idąc, słuchałem Boga, ale i ludzi. Potwierdzałem swoją tożsamość, to, kim jestem. Nigdy, w żadnym środowisku, nie wstydziłem się tego, że wierzę i słucham Jezusa. Myślę o sobie, że jestem grzesznym, ale wiernym członkiem Kościoła.