Maków upamiętnił swoich kapłanów męczenników

Parafia św. Wojciecha stała się miejscem niezwykłej uroczystości. W południe w Dzień Zaduszny wierni, duchowieństwo, władze samorządowe i rodziny kapłanów zgromadzili się na Mszy św., podczas której wspominano dwóch synów tej ziemi - księży Stefana Wojciechowskiego i Józefa Kuziemskiego, zamordowanych w obozach koncentracyjnych w czasie II wojny światowej.

Jeszcze przed rozpoczęciem liturgii do świątyni uroczyście wprowadzono sztandary ochotniczych straży pożarnych przy dźwiękach marsza wykonywanego przez orkiestrę. Wejściu pocztów sztandarowych towarzyszył podniosły nastrój, a całość wprowadzała zgromadzonych w atmosferę pamięci, zadumy i modlitwy. Eucharystii przewodniczył i homilię wygłosił ks. Tadeusz Jaros, proboszcz parafii. Przy stole eucharystycznym stanęli także ks. Mirosław Jagiełło z parafii Góra św. Małgorzaty, zajmujący się upamiętnieniem księży powiatu łęczyckiego, którzy zginęli w obozach, oraz ks. Adam Łukaszewicz.

Na początku liturgii przypomniano sylwetki obu kapłanów. Józef Kuziemski, urodzony 27 marca 1892 r. w Makowie, był najmłodszym z sześciorga dzieci Jana i Franciszki z d. Goworek. Po ukończeniu seminarium duchownego w Warszawie i święceniach kapłańskich w 1916 r. pełnił posługę w kilku parafiach archidiecezji warszawskiej. W 1927 r. objął probostwo w Orłowie k. Kutna. Tam pracował aż do aresztowania 26 sierpnia 1940 roku. Rok później, 21 sierpnia 1941 r., zmarł w obozie koncentracyjnym Dachau, wycieńczony głodem i chorobą. Miał 49 lat.

Stefan Wojciechowski urodził się 26 lipca 1908 r. w Krężcach jako najmłodszy syn Marianny i Franciszka Wojciechowskich. Święcenia kapłańskie u salezjanów przyjął w Krakowie 29 czerwca 1939 r., tuż przed wybuchem wojny. Posługiwał w Domu Świętej Rodziny w Warszawie. Aresztowany 7 lutego 1944 r. został osadzony na Pawiaku, a następnie przewieziony do obozu Gross-Rosen, skąd trafił do Nordhausen. Zginął 4 kwietnia 1945 r. podczas nalotu alianckiego, gdy bomby zapalające spaliły obóz wraz z więźniami. Miał 37 lat.

Podczas Mszy św. czytania liturgiczne wykonywali przedstawiciele lokalnej wspólnoty, a modlitwa wiernych obejmowała zarówno pamięć o obu kapłanach, jak i o wszystkich ofiarach wojny oraz tych, którzy pozostali wierni Bogu mimo prześladowań.

Po Komunii św. zabrzmiały refleksyjne słowa Cecylii Grzelki - poetyckie wspomnienie, w którym życie księży Stefana i Józefa porównano do paciorków różańca, splatających wiarę, nadzieję i miłość z tajemnicami radosnymi, bolesnymi i chwalebnymi. Orkiestra wykonała pieśń, która wypełniła wnętrze świątyni spokojem i wzruszeniem.

Łukasz Żyniewicz przytoczył wspomnienia prawnuczki siostry ks. Józefa Kuziemskiego - Wiktorii Zarębskiej. Jej opowieść o rodzinnych fotografiach, o dziadku, który z trudem dotarł zimą do Orłowa, by zaprosić wuja na swój ślub, przybliżyła zgromadzonym postać kapłana nie tylko jako duchownego, ale i bliskiego człowieka, pełnego ciepła i prostoty.

Z kolei Halina Wysocka, wnuczka brata ks. Stefana - Jana Wojciechowskiego, przypomniała, że rok 2025 był dla rodziny szczególny: minęło 80 lat od śmierci ks. Stefana i 100 lat od założenia Ochotniczej Straży Pożarnej w Krężcach przez jego brata. We wspomnieniach Haliny powróciły lata powojenne, kiedy dziadek Jan z uporem nasłuchiwał w radiu nazwisk zaginionych, wierząc, że brat jeszcze żyje.

- W naszej rodzinie pamięć o ks. Stefanie była zawsze żywa - wspominała. - Jego portret wisiał na honorowym miejscu, a mama modliła się za niego i do niego, wierząc, że wstawia się za nami u Boga - dodała.

W drugiej części uroczystości uczestnicy przeszli w procesji różańcowej na cmentarz parafialny. Tam odsłonięto symboliczny pomnik obu kapłanów, wykonany z kamienia wydobytego kilka lat wcześniej z pola należącego do rodziny ks. Kuziemskiego. Kamień, który "sam domagał się pamięci", stał się trwałym znakiem ich obecności i ofiary.

Flagę na maszt wciągnęli przedstawiciele gminy Henryk i Kazimierz Sałkowie oraz Józef Zawadzki po dźwiękach hymnu narodowego wykonywanego przez orkiestrę. Pomnik poświęcił ks. Jaros. Kwiaty i znicze złożyli przedstawiciele władz na czele z wójtem Jerzym Stankiewiczem, poseł na Sejm Paweł Sałek, rodziny kapłanów i parafianie.

Wieńczące uroczystości przemówienia były pełne wdzięczności i nadziei. Ewelina Żyniewicz przypomniała niezwykłą historię, od której wszystko się zaczęło - odnalezienie małego obrazka prymicyjnego ks. Stefana wśród rzeczy przeznaczonych do wyrzucenia. - To tak, jakby sam ks. Stefan upomniał się o siebie - mówiła.

Dzięki temu znalezisku rozpoczęła się praca badawcza, gromadzenie wspomnień i dokumentów, które zaowocowały wydaniem publikacji "Synowie makowskiej ziemi". W prologu ks. Jaros pisał: "Zadajemy sobie pytanie, jak to było, że w trudnych czasach wojny nasi przodkowie pozostali wierni Bogu? Może dlatego, że ich serca były przeniknięte Ewangelią. Ich wierność to także nasze dziedzictwo".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..