Czarna Madonna od kilku dni wędruje po dekanacie rawskim. W czwartek dotarła do parafii pw. św. Marcina Biskupa w Wysokienicach. Na pielgrzymującą Matkę Bożą czekały tłumy wiernych. Już podczas powitania po wielu policzkach płynęły łzy.
Po Madonnę wraz z parafianami i ks. Wiesławem Wasińskim, wieloletnim proboszczem parafii, wyszedł pasterz diecezji bp Andrzej F. Dziuba. Wśród tłumu sporą grupę stanowili ministranci i strażacy. Nie brakowało też kobiet w strojach ludowych. Panią Jasnogórską na swoich ramionach nieśli ojcowie, matki, młodzież i strażacy. Po dotarciu do świątyni wypełnionej wiernymi wiele ciepłych słów powitania, poza ks. Wasińskim, wypowiedzieli także przedstawiciele rodzin, młodzieży i dzieci. Wszyscy u stóp Pani Jasnogórskiej składali na znak miłości piękne kwiaty – czerwone róże.
Uroczystej Eucharystii przewodniczył i słowo Boże wygłosił bp Dziuba. W homilii podkreślił, że dziś wzrok i serca zgromadzonych wpatrzone są w cudowny wizerunek. – Gdy patrzymy na Maryję, przychodzą nam wspomnienia, rodzą się refleksje nad życiem i pytania o przyszłość. Jesteśmy razem, ale i każdy z nas sam z bogactwem życia, z naszym pielgrzymowaniem. I dziś tu te dwa pielgrzymowania – nasze i Matki Bożej – się łączą – mówił biskup. W dalszych słowach homilii kaznodzieja podkreślał, że wizerunek Maryi pokazuje cudowną harmonię Matki i Syna. Pomaga zrozumieć, że Bóg potrzebował niewiasty, aby zejść na ziemię. – Bóg przychodzi do ludzi dzięki człowiekowi. Słowo stało się ciałem. Przedtem nikt Boga nie oglądał. Od tego momentu stało się to możliwe. Peregrynująca Maryja, Matka Boga, która spędzi z wami dobę, upomina się o swojego Syna. I tak, jak w Kanie, mówi: "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie". Ona chce nas prowadzić do Jezusa. Ona podpowiada, że ważniejszy od Jej ikony jest ołtarz – mówił kaznodzieja.
Po zakończonej Eucharystii w świątyni trwało czuwanie przy Pani Jasnogórskiej. Dla wielu osób chwile spędzone z Czarną Madonną były czasem niezwykłym. – Modląc się i patrząc na Maryję, uświadomiłam sobie, że czegoś podobnego w sowim życiu już nie przeżyję. Ona przyszła do mnie – mówi Danuta Kacprzyk. – Nieraz wpatrywałam się w Jej wizerunek. 4 razy pielgrzymowałam pieszo na Jasną Górę, ale teraz jest inaczej, bo Ona przyszła do mojej świątyni, do miejsca, w którym najłatwiej mi się skupić i modlić. By być z Nią jak najdłużej, wyszłam wcześniej z pracy. Tego dnia nic nie było ważniejsze od Niej – dodaje pani Danuta.
Razem z nią w wizerunek Pani Jasnogórskiej wpatrywała się jej mama Stefania Kacprzyk, która – mimo że w kościele spędziła wiele godzin – zapewniała, że czas się jej nie dłużył. – Miałam wrażenie, że wszystko trwało pół godziny. Przez ten czas kilka razy się popłakałam. Nieraz miałam też ściśnięte gardło. Podczas modlitwy głównie dziękowałam. Za zdrowie, które wisiało na włosku, za życie, opiekę i za powołanie kapłańskie syna. By za to wszystko podziękować, doby nie starczy – mówiła wzruszona pani Stefania.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.